24 sierpnia 2010
pełnia?
Noc dziwnie duszna, gęsta. Nie mogłam zasnąć, nie pomagała zmiana pozycji, czytanie do oporu.. Ziewałam straszliwie nad książki, literki mi sie zamazywały, więc z ulgą zgasiłam lampkę.. i senność odeszła wraz z książką i światłem. Zerkanie na zegarek nie polepszało sytuacji. W końcu pokonana przez czyjąś (napewno czyjąś, czuję to!) złośliwość, wstałam. Wyszłam na balkon, popatrzyłam na srebrny talerz księżyca. No tak, czyżby pełnia? I wszystko jasne.. Teraz powinnam zawyć do księżyca i pobiec gdzieś w noc pachnąca, w noc mamiącą.. Nic z tego. Zakręciłam sie na pięcie i poszłam w druga stronę, czyli tam gdzie mruczała przyjaźnie lodówka. W nocnym świecie wszystko ma inny wymiar. Kuchnia znana do bólu, robi sie dziwnie obca, brak światła zaciera znajome kąty. Wyjęłam wodę z wciąż przyjaźnie mruczącej lodówki, pogłaskałam ja po drzwiach jak kota i stanęłam przy oknie. Popijałam małymi łyczkami gorycz bezsenności. Za oknem ciemne, czarne sylwetki drzew, misternie powycinane liście, ażurowe krzewy na tle światła latarni. Czarny las pod oknami, a chodnik jak srebrna ścieżka. Blok naprzeciwko, bez świateł, majaczył jak ciemna góra. Lodówka skończyła mruczenie, weszła w cichy wizg, co zapowiadało start w kosmos za jedna, dwie, trzy sekundy. Dobrze, ze jest taka cicha i nie budzi całej rodziny swoimi kosmicznymi odlotami. Nie dało sie tak stać przy oknie w nieskończoność, choć przez moment miałam szaleńczą wizję laptopa i siebie pod tym oknem i wspólne powitanie świtu. Jednak na przekór wizjom, postawiłam pójść spać i tyle. W końcu, kto tu rządzi???? Po drodze do łóżka, znowu musnęłąm dłonią lodówkę. Miałam wrażenie, że jest jedyną przytomną istotą w tym domu. No cóż.. od 3.20 wezwałam posiłki. Malutki proszeczek, popity ciepławą już wodą, zrobił swoje. Pospałam do 6.20.Obudziłam sie przed budzikiem.
A poza tym, poza tym nie dzieje się nic.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A może jesteś wilkołakiem? ;P
OdpowiedzUsuńU mnie niestety nie dość że problem z zaśnięciem to jak już śpię to z przerwami i strasznie męczącymi snami. Chyba znów zacznę słuchać autohipnozy przed snem...lepsze sny po tym miałam ;)
Są takie nocki bezsenne i to nie tylko w Seatle;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:]
przyznam szczerze, że nie umiałabym sobie pomóc w takim wypadku, bo tego rodzaju specyfików nigdy w domu nie miałam... Jednak z opowiadań mamy wiem, że nieprzespana noc jest strasznie długa i bardzo mężąca.
OdpowiedzUsuńJa również dziś w nocy wędrowałam do lodówki z powodu bezsenności, ale niestety po... jedzonko.
OdpowiedzUsuńNoce potrafią być naprawdę długie... Pozdrawiam. :)
Mimo wszystko lirycznie się jakoś zrobiło. :)
OdpowiedzUsuńbezsennie, ze świadomośćią, ze trzeba do pracy..niedobrze. Proszki mam w domu, moja mam zażywa, to moge sie poratowac w razie potrzeby. A że lirycznie? bo mimo wszystko jakos ta noc była liryczna. zapomniałam napisać.. a może jeszcze dopisze w notce? ciekawe czy zgadniecie co! tak to jest przy pełni ;-))
OdpowiedzUsuńa mnie dziś obudziła migrenka...a co żeby za miło nie było...
OdpowiedzUsuńdobrze, że się chociaż nad tym naszym Krakowem rozpogadza;)
O, jak pięknie opisałaś moją "conocność"... ;)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Podobno najlepszym lekarstwem na bezsenność jest przestać myśleć... Szkoda, że to niewykonalne;)
OdpowiedzUsuńNie musisz dopisywać, że była liryczna. Sama opowieść starczyła. Ładna opowieść. Choć podejrzewam, że liryka spłynęła dopiero z pióra, a wcześniej była bez.. sennośc.
OdpowiedzUsuńTe..no...fronty pogodowe przechodzą nad nami, nie ma się co dziwić,ze kobieta spać nie może.
OdpowiedzUsuńPySy. Nawet noc bezsenną pięknie fotografujesz!
ja czasami lubię jak nic sie nie dzieje, ale Twoje niedziejesię było ładne:)
OdpowiedzUsuńCzasem też nie mogę zasnąć, wtedy czytam, ale padam, jak tylko poczuję pierwsze drgnięcie tego zmysłu do zasypiania, objawiające się ziewem :))
OdpowiedzUsuńPrzy pełni w ogóle ciężko się zasypia, kiedyś mnie zawsze wtedy nosiło.
Jak to nie dzieje się nic?? Przecież żyjesz, istniejesz! Ciesz się tym, niektórzy walczą dzień w dzień, aby nie przegryźć cienkiej linki życia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)