20 sierpnia 2010
dziwność nad dziwnościami..
Coś mnie napadło dzisiaj i napisałam sobie opowiadanko. Doskonale pamiętam, kiedy napad nastąpił. Stałam sobie porannym świtem (jakby mógł być inny świt!) i patrzyłam na świat taki troszkę już jesienny. I nagle!.. i wtem! bach! i w głowie pojawiła się sie postać dziewczynki zwyczajnej o niezwyczajnym uśmiechu.. i wiedziałam że muszę to napisać. Dziwne prawda? Ostatni raz pisałam w liceum. I była to długa powieść z pieknymi opisami przyrody. Szczególnie z zachodami słońca. :-/. Pisanie tej powieści to powieść sama w sobie i wymaga osobnego opisania:-)
***
Była sobie dziewczynka. Taka zwyczajnie zwyczajna dziewczynka. Nie wyróżniała się niczym szczególnym z tłumu innych dziewczynek, może tym, że była nieco zakompleksiona i nieśmiała. Zawsze chowała się za inne wysokie i pewne siebie dziewczynki, nie chciała być zauważana. I tak sobie rosła dziewczynka, ani dobrze ani źle, tylko zwyczajnie. Aż zrobiła się całkiem duża i dorosła, ale w dalszym ciągu zwyczajna. Tylko uśmiech miała ładny, niezwyczajny. Aż pewnego dnia, dziewczynka, a właściwie dziewczyna, spotkała chłopca. Tak po prostu zwyczajnie, jak to w życiu bywa. Spotkała, zakochała się w nim, a on w niej, a najbardziej w jej uśmiechu. Mówił, że tylko jeden taki jest na świecie.. uśmiech niezwyczajny. Zamieszkali w wysokim domu, na poddaszu, prawie pod samym niebem. Życie toczyło się zwyczajnie, po nocy nastawał dzień, po dniu wieczór.. Dziewczyna lubiła stawać w oknie i patrzyć daleko w chmury. Uśmiechała się do porannego słońca i żegnała dzień o zachodzie. Pewnego dnia chłopiec powiedział dziewczynie, że musi wyjechać daleko, daleko. Ale nie martw się moja miła, mówił chłopiec, codziennie będę wysyłał do ciebie gołębia z wiadomościami. I tak się stało. Chłopiec wyjechał daleko, daleko a dziewczynka została sama. Codziennie wieczorem stawała w oknie i czekała na gołębia z listem. I gołąb przylatywał i siadał jej na ramieniu. Zaglądał w oczy i czule gruchał, a dziewczyna prześlicznie się uśmiechała. Czytała list i rano wysyłała odpowiedź. Gołębie siadały na bliskich dachach i gruchały do siebie, do dziewczyny, do nieba. Gołębie były kolorowe, niebieskie, różowe, zielone, czasem szare, albo czarne. Dziewczyna nie lubiła tych ciemnych, bo w listach, które przynosiły mieszkał smutek, a same gołębie nie gruchały tak czule, jak różowe czy błękitne. Któregoś wieczoru stwierdziła, że coraz więcej gołębi przylatuje szarych lub czarnych, a tych kolorowych jest jakby coraz mniej. I listy zrobiły się takie szare i obojętne.. Przez kolejne poranki dziewczyna wysyłała po jednym kolorowym gołębiu, a potem jak kolorów zabrakło, musiała wysyłać szare i czarne. tylko każdemu wiązała na nóżce kolorową kokardkę i w każdym liście posyłała swój uśmiech. W końcu przyszła ta chwila, kiedy pewnego poranka stanęła przy oknie z listem w dłoni i nagle stwierdziła, że dookoła nie ma ani jednego gołębia. Dachy były puste.. Wszystkie gołębie poleciały daleko, daleko, ale żaden nie wrócił..
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
:( ale smutno :(
OdpowiedzUsuń...świat jest pełen kolorowych gołębi...przylecą jeszcze:)
OdpowiedzUsuńZainteresował mnie nick, ponieważ jestem hmm... elfomanką (?) :) Zapisałam się do obserwatorów. Ładne opowiadanie, mimo że nie kończy się dobrze. :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńziarnem je, ziarnem zwabić! :)
OdpowiedzUsuńMoże wrócą. Podobno, zawsze wracają:)
OdpowiedzUsuńSpróbuj teraz weselsze napisać co?
kiedy z opowiadaniami to nie ma tak prosto. To zaatakowało mnie znienacka. Nie wiem czy jakies inne w ogóle sie pojawi.Ja w zasadzie nie pisałam żadnych takich kawałków, sama nie wiem skąd mi się to wzięło..
OdpowiedzUsuńBardzo smutna, ale piękna opowiastka. Masz wyobraźnię, oj masz :) To dar, powinnaś więc nad tym pracować, bo każdy dar spływa na nas z jakiegoś powodu. Cały wszechświat i nasze w nim życie jest wielką opowieścią, nie ciekawi cię jaki może być jej finał dzięki twojemu wkładowi?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam - urzeczona - bardzo serdecznie :)
Barbaro.. słów mnie zabrakło i nie wiem co odpisać..
OdpowiedzUsuńBardzo piękne opowiadanie napisałaś... Dużo w nim smutku, ale jestem pewna, że umiałabyś napisać także kolorowe opowiadanie!
OdpowiedzUsuńI Nivejka ma rację - one zawsze wracają! :))
Hej, niech dziewczynka się rozejrzy - może gołąbkom się zwichrował GPS i siedzą u sąsiada? Gorąco w to wierzę!!!!
OdpowiedzUsuńja miałam taka przygode z gołębiami, tylko że latały kolorowe,a potem juz nawet nie czarne, bo żadne.
OdpowiedzUsuńSzok jak gilotyna, strułam się wtedy potwornie żalem, ale przeszło.
Może kiedyś przylecą do niej inne gołebie,ale lepiej zeby były same kolorowe! :-)
OdpowiedzUsuńto naprawde był przypadek, nie mam talentu ani zadnych ambicji żeby pisac opowiadania! choc lepiej nigdy nie mowić nigdy! ;-)
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że wszystkie kolorowe gołębie zrobiły sobie chwilowe wakacje, ale już niedługo, może za kilka dni, może za kilka tygodni wrócą wysyłając na przymusowy urlop bezterminowy te czarne i szare - czasami trzeba chwilkę poczekać, odrobinę potęsknić, ale te kolorowe na pewno wrócą...:-)
OdpowiedzUsuń