18 grudnia 2009

migawki






*Zapomniałam przestawić budzik i wstałam 45 minut za wcześnie. Szkoda, mogłam dłużej pospać, teraz kleją mi się powieki.
*Spadł śnieg i przyszedł mróz. Na razie czuję się dobrze. Po śliskim śniegu chodzę spokojnie i pewnie stawiam stopy, w teoretycznie bezpoślizgowych butach.
*Kupiłam karpia (filety oczywiście), kupiłam choinkę. Wędliny zamówione. Prezenty wybrane i nabyte. Muszę dokonać pewnych zmian, bo ilość osób mi sie nie zgadza. Na szczęście można jeszcze dokonać korekcji zamówień. Nie wszystkich, ale to już siły wyższe. Tak śmiesznie, kiedy nie ma sie wyraźnych zamówień i wytycznych, kupuję prezent wg swojego gustu. Czyli to co mnie by się podobało. Za chwilę słyszę: puk, puk.. kto tam? myśl malutka: a może jemu/jej wcale taka rzecz się nie spodoba? idź sobie! mówię. Idź, nie słucham cię, nie chcę słuchać. Zrobić jakieś obrazki świąteczne, wysyłać życzenia? Można by.
*MS zrobił mi niefajną niespodziankę. Nie chcę sie tym zajmować, nie chcę teraz o tym myśleć. Co ma być to będzie, każdy materiał po pewnym czasie osiąga etap zmęczenia. Nie chciałabym, żeby ta sprawa zepsuła mnie, ale przede wszystkim rodzinie, święta. Tak więc opcja kip smajling mode on. W samotności i prywatności też sobie nie pozwolę na rozczulanie się nad sobą. Od czego w końcu są małe kolorowe proszeczki? Dzięki temu nie warczę na ludzi, siedzę sobie spokojnie i cicho, nawet pracuję. No i śpię w nocy.
*Przed snem słuchałam muzyki. Mam takie dwie płyty na ciężkie czasy. Soudtrack z Bandyty i muzykę irlandzką. Secret Garden. New Age. Whatever.
*Napisałam dwa podania o urlop. Jedno z nich wykorzystam. To drugie.. nie wiem. Jest na dysku, więc mogę tylko zmienić daty, np. na majowe i będzie jak znalazł. Ech, niby wszystko pod kontrolą, ale malutki kolec gdzieś w środku rani i uwiera. Teraz jest malutka raneczka, więcej urażonej dumy i złości, niż żalu, ale to też się zmieni z czasem. Czas i bogowie to wiedzą.
*Wypiłam już trzy kawy, ale senność bierze górę. Na oknach małe lodowe kwiatki. Skromne, małe białe gałązeczki. Pobawiłam się kolorami.
*Człowiek (czyli ja) jest jednak gupi. Wciąż czekam; na maila, sms, telefon..Ech gupia ty..

3 komentarze:

  1. Ten drugi od góry obrazek bardzo mi się podoba, kojarzy mi się z pastelami Wyspiańskiego...:) Co do tego o czym piszesz...to prawda "czas mija i leczy rany" oby jak najszybciej leczył. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. fajna zabawa...
    a ja nigdy nie nastawiam budzika...
    i słucha muzyki na zaśnięcie i po obudzeniu - zawsze pomaga i zawsze COŚ innego...
    uściski

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach!jak ja lubię taką twórczość Pana Mroza :)

    OdpowiedzUsuń