10 lipca 2009

pośpieszny 17.15

Żałuję, że dałam się namówić na ten wyjazd. Tak wiem, może być fajnie. J. ma rozległe plany zwiedzania, zabawy, wschodów i zachodów słońca, ognisko, piwo i inne takie, ale całą przyjemność psuje mi wizja podróży i coraz większych trudności w wysiedzeniu tych kilku godzin. Dzisiaj może będzie całkiem spoko, ale w poniedziałek może być gorzej. Histeryzuję? tak, być może. Ale trudno mi tego nie robić. Po prostu się boję i to mi psuje całą przyjemność. Tym bardziej, że dziś moje biedne kości jakoś bardziej niż zwykle odczuwają kontakt z innymi przedmiotami.
Za oknem jakaś hołota się wydziera. Słychać maszynę budowlaną. Szumi mi w uszach, robi mi się coraz bardziej gorąco. Dom wariatów..
Atmosfera w corpo pod psem. JWN gnoi każdego kogo nie lubi. A nie lubi prawie wszystkich. Na pocieszenie: wszystkich lepszych, mądrzejszych niż on. Obiecuję sobie, że kiedy będę odchodzić, wszystko jedno, kiedy to będzie i z jakiej przyczyny, powiem mu dokładnie co o nim myślę. Przynosi mi to chwilową ulgę.
Update:powstanie dziennik podróży. Muszę jakoś uporządkować myśli, wrażenia, tęsknoty, radości i mam nadzieję, że nie smutki.
mój ulubiony ciąg dalszy nastąpi..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz