9 lipca 2009

***

Problemy ze snem, niechciane sceny przed oczyma..wstaje, piję wodę, wychodzę na balkon, palę papierosy. Jestem śpiąca, ziewam, z ulgą włażę pod kołderkę i zaczyna się.
Moja wyobraźnia, dzielnie wspomagana przed pamięć i trzecią siostrę podświadomość, zaczynają w trójkę projekcję filmową, kiedy tylko sie położę i zamknę oczy
Znów widzę kondukt pogrzebowy, płaczących ludzi, i takie głupie, jakie to głupie.. muchę która usiadła H. na ustach, a ona jej nie odgoniła. Do dziś czuje to przykre swędzące uczucie, jakby to po mnie ta mucha łaziła. A potem zaczyna się; a może ja też mam raka, w końcu wciąż mam jakieś gastryczne problemy.. Może mnie to też czeka, bez zapowiedzi, bez ostrzeżenia, jeśli tak, to chciałabym szybko, jak ona. Muszę z tym skończyć, wiem. Zmuszam się do miłych wspomnień, myślę o MS, myślę o zdjęciach, o kwiatach które wczoraj kadrowałam i obrabiałam, o makro całkiem niezłym i znów to samo.. wstaję. Pokonana zażywam coś na sen i po chwili śpię, już bez żadnych snów. I wstaję nieprzytomna, bo mogłabym spać i spać..
Wstawię dzisiaj moje kwiaty, robione prze pół roku, wrzucę je hurtem na konto. Niech sobie będą. Lubię kwiaty i inne zielone w ogrodach, w lesie, na balkonie, nie lubię kwiatów zerwanych, bo one po prostu powoli umierają, mimo ze pięknie wyglądają przed śmiercią w wazonach. Lubię kwiaty na fotografiach, one żyją wiecznie. I znowu mnie nakierowało..
Na wekend jadę do brata, do Łodzi. Może tam wreszcie zmienię swój tok myślenia, bo on mnie wykończy. Chyba, że to jednak ja z nim skończę..
:-/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz