20 lipca 2009

bez tytułu






wekend zajęty był bardzo. Połowy zaplanowanych rzecz nie zrobiłam. Najpierw ja pojechałam z wizyta do Apiów na 2/3 dnia, wróciłam wieczorem, akurat w trakcie załamania pogody, co mi się bardzo podobało. Załamanie pogody. Zrobiło sie chłodno i deszcz gasił duchotę. Aż dziw że nie parowała i nie syczała rozpalona ziemia, dachy i chodniki. Dzisiaj jest przyjemnie, więc staram sie nie myśleć o środzie, kiedy to ma być mniej przyjemnie. Może nie doczekam, ot co.
Tak, łapie mnie chandra, dobrze zauważyłaś. Znowu mam wszystko na nie i nie jest to „nie” buntownicze. To jest „nie” beznadziejne. To jest „nie” zniechęcające. To jest „nie” na wszelkie kontakty i przyjaźnie, na spotkania. To jest „nie”, które mi mówi, że najfajniej jest siedzieć w domu, palić na balkonie i oglądać filmy. Zaczynam mu wierzyć.
I nie chce mi się już pisać o łódzkiej manufakturze. Wrzucę tylko kilka zdjęć i na tym zakończę wycieczkowy epizod.

1 komentarz:

  1. naprawdę świetne zdjęcia - szczególnie 3,4,5, na zdjęciu nr.2 widać logo biedronki :)

    OdpowiedzUsuń