2 kwietnia 2009

jak na razie

Święta jawią mi się w trochę lepszym świetle niż dotychczasowe. Pierwszy dzień spędzimy u Apiów, drugi u mojej ciotki. Jednym słowem-nie ma żadnych gości w święta!!! Na pozór brzmi mi to okropnie, ale naprawdę się cieszę. Unikniemy przemęczenia matki, szału sprzątania i robieniu masy jedzenia, zmywania garów i uczucia powszechnego zmęczenia i oczekiwania na zakończenie świąt. I być może wreszcie poczuję atmosferę świąt. Na razie kupiłam rodzynki i orzechy. Rodzynki któryś tam raz z kolei, bo dotychczasowe zjadałam wieczorem, przy filmie. No i właśnie przypomniało mi się. Wczoraj zapodałam sobie najnowszy odcinek House i co widzą i czytają moje piękne i niebieskie (ale nie takie jak Jego) oczy? napisy prima aprilisowe! Moje poczucie humoru znikło w obliczu tego faktu. Nie bawiło mnie to, że zostałam pozbawiona ulubionego filmu w ten właśnie wieczór. Już się na to nastawiłam, miałam przygotowane rodzynki i herbatkę. Wrrrrrrrr, pozrzędzę sobie trochę.
co poza tym? Pogoda się zrobiła. Słońce jasno świeci, poszłam ci ja na spacer. Po drodze wstąpiłam, ot tak bez celu do jednego takiego sklepu. Efekt? dwie kurteczki + spodnie. Całe szczęście, że drugie spodnie nie były takie cudne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz