30 marca 2009

codzienność

Kilka dni minęło. Mam czuje się dobrze, choć wciąż ma obawy czy to oko jest dobre czy nie i denerwuje się. Ale to normalny stan pooperacyjny, sama takie przechodziłam, więc wiem. Chociaż oko to jest bardzo duży stres.
Odwiedziłam wreszcie wnuczę. Maluśkie to takie, chudziutkie, ale ładnie sobie śpi. Pokazałam parę pożytecznych rzeczy młodej mamie i tacie, na ten przykład jak obcinać paznokietki :-)
Raczej nie będę pokazywać zdjęć na blogu, najwyżej mogę dać link do stronki małego, bo tatuś informatyk, założył juz stronę.
Jak się z tym czuję? W sumie normalnie. Nie babciowato, jeśli wziąć pod uwagę powszechnie obowiązujący stereotyp. No nazwa jest jaka jest i wiadomo z czym się słowo „babcia” kojarzy. Bardziej mi odpowiada wersja angielska, bez tego „cia”.
Od pewnego czasu znowu muszę być odpowiedzialna za całe mnóstwo osób. Za dom, moja matkę, córkę, wnuczę.. Nie lubię tego uczucia, kiedy muszę być matką swojej mamy. Jakoś mi nie pasuje. Ileś tam lat tresury i uzależnienia sprawiło, ze trudno mi się przekwalifikować. Wszystko to sprawia, że okropnie potrzebuje kogoś kto by się mną zajął i zaopiekował. Tęsknota za MS, potęguje sie z dnia na dzień. Tęsknie za nim, za wtuleniem się w Jego potężne ramiona, żeby przez chwilę nie myśleć o tym co mam zrobić i kim się zaopiekować (cokolwiek rozumieć pod tym określeniem). Po prostu bardzo mi go teraz brakuje.
Ale na szczęście mam juz wraca do normy i do rządzenia. A ja mam w perspektywie wyjazd majowy i odliczam dni.
W pracy bardzo niefajnie. Moja szefowa zaczęła powaznie fiksować. Myślę, ze nadaje się na jakąś terapię. Praca zajęła jej 90% mózgu. W dodatku reaguje histerycznie. Kierownikowanie jej ewidentnie szkodzi, bo pozwoliła się zastraszyć. Zbyt się boi, żeby działać spokojnie i obiektywnie. Ze szkodą dla nas wszystkich. Całe szczęście, że mam mozliwość siedzenia w innym pokoju. :-))

1 komentarz: