12 marca 2009

again, again




Z nauki hiszpańskiego sprzed wieków, pamiętam jedno zdanie ( nie ręczę za poprawność!) Como exspresar con palabras el encanto, que las cosas tienen. Cosas importantes en la vida.
co znaczy: jak wyrazić słowami czar, który posiadają rzeczy, rzeczy ważne dla życia.
Jak wyrazić to co czułam w ciągu tygodnia, w czasie urlopu, wolnych, dobrych dni przy boku ukochanego? Jak opisać uczucia? bo był ten tydzień wypełniony naprawdę dobrymi uczuciami. Wycieczki do puszczy. Nie podejmuje sie tego opisywać, ani pokazywać na zdjęciach. Nic nie opisze słońca, nieba, krzyków przelatujących kluczy łabędzi. Ani nasyconego koloru suchych liści bukowych. Spotkania z przyjaciółmi, zwiedzanie ruin fabryki w Policach. Ruiny, jak powiedział kolega, są w znakomitym stanie. Jak się zrobiły w czasie wojny, tak zostały do dzisiaj. Nic bardziej nie zostało zniszczone, nie widać upływu czasu na przygrubym betonie. Mieliśmy mało czasu, więc tylko trochę fabryki zobaczyłam, ale czuję, że ja tam jeszcze wrócę. Oczywiście wszystko to zostało uwiecznione na zdjęciach, ale zdjęcia nie oddają atmosfery, ogromu i przestrzeni, ciszy tego miejsca. Dużą też frajdę miałam, robiąc zdjęcia koniom w pobliżu Bartoszewa. Koniom i jednemu pyskatemu psu, którego te konie znosiły ze świętą cierpliwością. Ja bym mu przywaliła kopytem na ich miejscu. I obiad w niedużej knajpce „u koniarzy”, w towarzystwie gospodarza; PanaJurka, trzech burych kotów, jednej kaczki (francuskiej!) i ognia na palenisku. Albo wędrówka po krainie wąwozów. Tego żadne zdjęcie nie pokaże, zostało tylko wspomnienie pod powiekami. No i było i się skończyło. Again.
Podróż powrotną miałam urozmaiconą przez dwóch pijaków. Jeden spał w przedziale obok, sam jak król, bo wszyscy uciekli porażeni smrodem i gromkim chrapaniem. Drugi szwendał się po wagonie to tu to tam zostawiając po sobie puszki po piwie. W końcu ktoś go zdrowo opieprzył, co słyszałam przez sen, zwyzywał go : „ty pijakujeden ty”. Mój współspacz przedziałowy z górnej kuszetki, powiedział mi w zaufaniu, że taki facet może sie piwa napić, ale niech syfu po sobie nie zostawia. A przecież to starszy facet (w domyśle, że powinien to już wiedzieć) ma na pewno więcej niż trzydziestkę. Współspacz przedziałowy z górnej kuszetki był autentycznie oburzony, że starsi ludzie nie dają dobrego przykładu młodszym. Pamiętam tez, jak jedna pani, drugiej pani, mówiła coś podniesionym głosem. W końcu poinformowała wagon, że teraz coś zje. „O, głodna jesteś? zainteresowała sie druga pani. Nie, ale jestem wkurwiona.”
Miasto rodzinne powitało mnie deszczem, brudem, błotem i kałużami. Musiałam zakupić parasolkę, chwała Rosmanowi za tanie i przyjemne parasolki. I powrót do domu. I codzienność jak żywa. Patrzę na znajome do bólu ściany i mówię sobie: tutaj musze być. Tutaj jest moje prawdziwe życie. Wszystko inne, wszystko tamto, to tylko sen. Again.
update
na ogół, unikam jak ognia, pokazywania siebie samej na zdjęciach w necie. ale dziś miałam dziwną potrzebę aby to uczynić. i tyle.

1 komentarz: