30 listopada 2008

niedziela



Niedziela. cały dzień bez kompa, i dobrze. Wczoraj wieczorem silny ból w barku i prawej ręce, wybitnie dały mi znać, że przesadziłam ostatnimi czasy.
Więc dopiero wieczorem dzisiaj usiadłam i to bez grania; stop grom.
Obudziłam się wczesnym rankiem, gdzieś rak koło 5 rano. Nie zasnęłam, więc wstałam koło 6.30, choć było jeszcze ciemno. I poszłam sobie do parku. Słoneczko nieśmiało wstawało za modrzewiami. Kolorowe chmurki na niebie. Na trawie szron. Krople rosy lub deszczu na gałęziach były zamarznięte. Lodowe kuleczki były wdzięcznym obiektem do makro. Spędziłam przy nich sporo czasu, aż zmarzły mi palce i musiałam ubrać rękawiczki. Szron na zmarzniętej trawie chrzęścił pod butami. Powietrze pachniało śniegiem, choć śniegu nie było. Ciekawych widoków tez nie było, więc skoncentrowałam się na różnym makro i myślę, że trzeba będzie założyć jakiś album z tymi makrami. nawet tytuł sobie fajny wymyśliłam, choć tak naprawdę po cholerę mi kolejny album? no chyba po to i dlatego, że fajnie się go zakłada i napełnia treścią. No to ok, założę i użyję fajnego tytułu. jak go sobie przypomnę, hmmm. Coś tak było.. Co mieszka w kropli rosy? Makro czyli mikroświat. Nie wiem czy dokładnie tak sobie dziś rano wymyśliłam, ale coś w tym stylu. Oprócz kropli były lodowe kwiatki, wiewiórki, oczywiście, jakby mogło być bez wiewiórek? I ptaszek całkiem spory, z niebieskimi skrzydełkami, zbyt ruchliwy, więc kompletnie nieostry, rozpoznany przez brata rodzonego, jako sójka. To teraz oprócz pary wron, mam do upolowania sójkę. Fajnie.

a reszta dnia, to była już taka zwyczajna. no może nie całkiem, bo przyszedł brat i miał nowy aparat. Canon D40. I omawialiśmy zalety (żadnych wad) i porównywaliśmy zdjęcia. I to było całkiem przyjemne. I nawet zrobiłam dwa zdjęcia jego canonem. hehehe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz