30 października 2008

i straszno i dziwno..

Zrobiłam wczoraj straszną rzecz. I straszną i fajną zarazem. Takie dziwne uczucie radości pomieszanej ze strachem i poczuciem lekkiej winy, bo jednak trochę kasy wydałam. Kupiłam sobie aparat, Canona G10. Lubię canony, A ten ma być naprawdę dobry. Przynajmniej tak wygląda w opisie, bo jest to nowość absolutna. ha. Być może jestem pierwsza osobna świecie która ma takiego G10!. Na wstępie okazało się że żadna z moich torbeczek na aparat nie pasuje, bo jest większy niż przeciętny kompakt. I ma swoją wagę. Niestety.
Dziś jest piękna pogoda, może zdążę wyjść w plener, zanim zrobi się ciemno.
Od pewnego czasu pęta mi się po głowie notka o rodzinie. Rodzina, przez duże „R”. Czyli ludzie z którymi czuję bliskość, pokrewieństwo dusz, a bynajmniej nie więzy biologiczne. Tak się dziwnie złożyło, że bliżsi mi są ludzie zupełnie obcy. Ludzie których znam często głównie z netu, z rzadkich spotkań w realu. Ludzie którzy często patrzą na świat podobnie jak ja. I jakoś są dla mnie bliższą i prawdziwszą rodziną, niż Ci którzy są obok mnie. Nawet moje dziecka. Mają swój własny świat, do którego mamusi nie po drodze. I tak, jesteśmy sobie obok siebie, z rzadka razem ze sobą. Przyzwyczaiłam się do tego. Do życia na własny rachunek, zaczynam żyć dla siebie, nie dla innych. I kupuję sobie właśnie aparat, tylko i wyłącznie dla własnej przyjemności, nie dla żadnych innych celów.

1 komentarz:

  1. G10 wyglada rewelacyjnie, prawie tak fajnie jak Zenit ;) Daj znac koniecznie jak sie spisuje.

    OdpowiedzUsuń