2 sierpnia 2008

sobota bardzo ciepła..


Dzień dłuży się niemiłosiernie.
Dzisiaj kolejny dyżur odsiedziany na oddziale. Wizyta J. jak zrządzenie niebios. Siedzimy, gadamy, pijemy nałęczowiankę chłodzoną w umywalce pod bieżącym strumieniem wody. Schodzimy na wystawę i robimy zdjęcia. Właśnie takie.
A potem oglądam piękne zdjęcia J. z Irlandii, zdjęcia klifów i przestwór granatowego morza. Mimo tego czuję każdą gorącą chwilę duchoty, oczy się zamykają. W końcu idziemy na podwójne esspresssso. Potem J. idzie w miasto, porobić zdjęcia i pozwiedzać, bo dośc długo go w kraju nie było. Wracam do siebie, robie sobie kolejną kawę z kolejną nałęczowianką. Za pół godzinki znowu widzę J. już wrócił, kupił ciastka i butelki z zimną (symbolicznie) herbatą. Idzie burza, czarne chmury zakrywają niebo. J. nie miał zamiaru zmoknąć, więc wrócił do mnie z ciastkami :-)

Upał potworny, bo biura mamy na poddaszu. Przez okno widzę dachy i niebo-niemiłosiernie niebieskie przez większą część dnia, a potem na szczęście, nieco szarobure. Takie jak na fotce. Szarobure zmieni sie w ciemnobure i spadnie deszcz..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz