1 lipca 2012




Rozważania niedzielnego poranka: porozmawiajmy o miastach. Mieszkam w mieście legendzie, w mieście magicznym, fascynującym, wytęsknionym przez wielu. Tak, mieszkam, ale czy ja to wiem? czy ja to czuję? czy choć część tej magii spada na mnie? otóż nie. Dla mnie to magiczne miasto jest zwykłym miastem. Miastem gdzie mieszkam, żyję, chodziłam do szkół, potem do pracy, teraz głównie do szpitali, klinik i ośrodków zdrowia. Zero magii i zero tajemniczości. Nawet uroki architektury trudno się zauważa, kiedy się drepcze dzień po dniu ustaloną trasą jak koń dorożkarski, z klapkami na oczach w wiecznym pospiechu, bo spóźnienia nie są mile widziane. Dopiero teraz, jako "wolny" człowiek, mogę trochę inaczej spojrzeć na to miasto. I co widzę? Piękną architekturę, odnowioną od zewnętrznej fasady, zaniedbaną od podwórka. Myślę o kamienicach, pamiętających czasy średniowiecza, a nawet i wcześniejsze, nie mające tyle szczęścia co kościoły. Bo o kościoły się dba, owszem, to miasto kościołów, za każdym rogiem jakiś stoi. ;-)
Kamienice starego miasta..zasiedlone przez banki i knajpy. Martwe, tylko na pokaz. Coraz mniej zamieszkane, bo starzy mieszkańcy uciekają pokonani przez czynsze, hałasy, niedogodności mieszkania w miejscach publicznych, przeznaczonych do zabawy. Minimalna ilość zwyczajnych sklepów..gdzie kupić bułkę? Wbrew pozorom, to wcale nie takie rzadkie pytanie na Starym Mieście. No dobrze, ale teraz inaczej. Chodzę sobie ja po tym mieście i usiłuję patrzyć nieco inaczej, niż stały mieszkaniec. Często patrzę przez obiektyw aparatu i o dziwo widzę więcej. Może dlatego, że kadruję i widzę tylko wybrany fragment? a ten fragment jest ładny :-). Może dlatego miasto tak fajnie wygląda na zdjęciach? a fajne zdjęcia powiększają jego legendę..
Chodzę powoli, niespiesznie, wreszcie nie patrzę pod nogi, tylko zadzieram głowę i widzę wyższe piętra, widzę ozdobne attyki i niebo nad nimi..Wprawdzie chodzenie z głową w chmurach powoduje czasem bolesne efekty, w postaci stłuczenia dużego palca u stopy, po prostu bliskie spotkanie z wystająca płytą chodnikową. Auććć..boli do dziś!
No ale to drobiazg..
Czy w ten sposób udaje mi się zauważyć urodę miasta? często tak. Czy zaczynam być pod jego urokiem? nie bardzo..jednak proza przebija. hałas, mnóstwo niefajnych zapachów, śmieci.. tłum ludzi łażących tam i z powrotem, wycieczki z obłędem w oczach, lub przeciwnie z pustymi zmęczonymi spojrzeniami. Może gdyby tak wyludnić miasto, pozbawić samochodów stojących wszędzie..może wtedy? Czasem jacyś znajomi z innych miast, proszą o oprowadzenie, stoją przede mną z oczyma pełnymi nadziei i oczekiwania, że oto pokażę im cudowne miejsca magicznego miasta, a ja w popłochu przeszukuję swój mózg, w którym mam pustkę, bo doprawdy  nie mam pojęcia co tym ludziom pokazać..bardzo nie lubię takich sytuacji, bardzo.
Poza tym jest cholernie gorąco, laptop grzeje mi dodatkowo uda i kolana, blech..a to dopiero poranek!!
Jednocześnie rozumiem, że miasto może fascynować, że można go polubić, pokochać nawet..Ja tak pokochałam Szczecin, czasem mi się śni i chciałabym tam znowu pojechać..Co skłania mnie do postawienie ryzykownej może, tezy, że fascynować może miasto w którym nie mieszkam. Miasto w którym bywam "od święta", miasto odwiedzane dla przyjemności. A na razie koniec rozważań niedzielnych..
 

18 komentarzy:

  1. Czasami wystarczy zdjęcia włożyć w inne ramki i wszystko staje się magiczne :-)
    Te ramki dodały uroku miastu :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię jak się uśmiechasz :) a Krakowa to nieustająco Ci zazdroszczę, we mgle, deszczu i słońcu

    zawsze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pewnie każdy jest milejszy jak sie miło uśmiecha:)

      Usuń
  3. Studiowałam w Krakowie. W Gołębniku. Odczułam legendę i magię tego miasta. Ale zmęczyłam się. Bo to też miasto jak każde inne. Za duży ruch. Za duże tłumy. Za wysokie ceny. Za długie kolejki w sklepach.

    Nie chciałabym tam już mieszkać. Wolę swoją małą wioskę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja nie chciałabym mieszkac w śródmieściu. moje osiedle to jakby moja wioska:))

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Jestem tu od dawna (warto tu zaglądać!) :) Tylko rzadko komentuję.
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  5. Jak wiesz mieszkam od prawie 28 lat w Nowym Yorku, a wiec jest to tez codziennosc i sa dni kiedy w ogole nic nie dostrzegam, ale tych na szczescie jest malo;) Jestem zakochana w NYC do bolu, do lez, do krzyku radosci.. nawet nie wiem do czego jeszcze, bo nie potrafie wyrazic tego slowami. Kocham i chlone to miasto kazda komorka mojego ciala. Czy widze to co turysci? Pewnie tak, bo w koncu nie urodzilam sie tutaj i ciagle cos nowego odkrywam. A turystow nam nie brakuje, w ubieglym (2011) roku NYC odwiedzilo lekko ponad 50 milionow turystow, to wiecej niz ludnosc calej Polski na kawalku 786km kwadratowych. Dodajac do tego ok. 8 milionow stalych mieszkancow, mozesz sobie wyobrazic te tlumy. Juz sie boje, ze kiedys bede sie musiala stad wyprowadzic, bo nas nie bedzie stac:(((

    OdpowiedzUsuń
  6. moze to działa w miastach wybranych? ja lubie swoje miasto, od czasu do czasu mam potrzebę zanurzenia się w jego trzewiach ( ;-P) a potem z ulgą wracam na swoje osiedle, daleko od zgiełku! pozdrowienia:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Coś w tym jest - dopóki bywałam w centrum mojego miasta przelotem, z autobusu w autobus, z pracy do urzędu, z banku do domu - to bardzo mnie to męczyło. Te klapki na oczach, o których piszesz. Teraz bywam w mieście od wielkiego dzwonu, w dodatku zawsze w czasie wolnym, spaceruję, obserwuję, przyglądam się, chłonę. Jak turystka. Gliwice są piękne...ALE tylko na chwilę. Za dużo ludzi, za dużo szumu, więc po godzince z ulgą uciekam do swojej dzielnicy, która jest dla mnie jak wieś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no i ciesze się, że nie tylko ja jestem taka ;-))

      Usuń
  8. A ja lubię Rzeszów:) Znalazłam się tam przypadkiem w 1997 i pokochałam:) Swoje miasto odkrywam, tym bardziej że wyszła niedawno książka, która własnie o nim traktuje, a może raczej, która jest pretekstem do opowiedzenia o mieście:) Korzeniec - fantastyczna książka i cudowne historie:)Uściski

    OdpowiedzUsuń
  9. Powiedzialabym, ze Twoje sieganie do pustej glowy w celu znalezienia miejsc magicznych w moim przypadku udalo sie bardzo dobrze - pokazalas mi miejsca, do ktorych za dyjabla rogatego sama bym nie poszla, np pawilon z witrazami Wyspianskiego, male boczne uliczki etc. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam wtedy bardzo spęta i naprawde miałam pustkę w głowie.Bardzo sie bałam, że Cię znudzę!

      Usuń
  10. Mam ten sam problem - swoje własne miasto widzimy najczęściej tylko wyrywkowo - nasze stałe, znane trasy, niewiele ponad to.
    Już wyjście na Stare Miasto to wielka wyprawa, bo trzeba albo dojechać środkami komunikacji, albo znaleźć tam miejsce do parkowania, o co z roku na rok coraz trudniej.
    Przez obiektyw widzę również więcej, zbieram wrażenia, które potem oglądane po wielekroć tworzą to oblicze miasta, które lubię najbardziej.
    A znajomych dawno nie oprowadzałam, ale najczęściej wygrywa Starówka, ew. jeszcze Wilanów i BUW.
    pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dzień dobry, czy jest jakaś opcja skontaktowania się z autorką mailowo? Sprawę mam, że tak się wyrażę, a wolałbym nie na forum.

    OdpowiedzUsuń