22 maja 2012

A to jest własnie przykład głupiego pisania o niczym.

23.05.
Obudziłam się wcześnie rano. O barbarzyńskiej porze-6 godzina dla kogoś kto nigdzie się nie spieszy, to zgroza!
Leżę sobie i leżę..próbuję zasnąć a tu nic. W pewnym momencie zachciało mi się kawy. Więc wstałam, zagotowałam wodę, popatrzyłam na słoneczny świat pełen pisków, szczebiotów i śpiewów moich skrzydlatych sąsiadów. Malutka filiżanka gorącej słodkiej kawy i znowu do łóżka. 6.30. O 7 z minutami nadal nie zasnęłam. O 7.30 dałam za wygraną, uczyniłam ablucje, ubrałam się, wypiłam drugą kawę..poszłam do sklepu. W domu cisza, pełne spanie. Więc siedziałam cichutko i czekałam, aż dom się obudzi..o 9 poczułam, że jestem zmęczona tym dniem i niewyspana. A tu jeszcze tyle godzin do wieczora!
Postanowiłam wybrać się  do "miasta" mimo upału. A w mieście..zaduch, gorąc, smród..nie zabawiłam tam długo, kupiłam co musiałam i z powrotem do domu..
22.05.
Jak opisać te drobne zwycięstwa nad sobą samą? maleńkie kroczki ku normalności? przecież one są tak niewielkie, nieistotne dla innych a szczególnie dla zdrowych ludzi. Czy stwierdzenie że wreszcie udało mi się wejść pod prysznic bez codziennego stresu nie wywoła pobłażliwego uśmiechu u innych? a dla mnie było to ważne..obawiam się ze takie rzeczy zrozumie tylko ktoś, kto sam miał z tym do czynienia..Przecież prysznic, mycie się, uczucie świeżości to normalna, to upragniona rzecz! a ja wciąż mam opory, ba lęki przed tymi jakże miłymi i normalnymi czynnościami.
W każdym razie ten malutki krok do przodu dał mi dobry humor na cały dzień i nawet dzisiaj czuje się troszkę odświętnie, tym bardziej ze udało mi się nabyć dwie pary dresowych spodni i zabawny tiszercik w drobne kwiatki. Ciekawe, że u mnie wciąż funkcjonuje określenie "podkoszulek" na bawełniane bluzeczki, które przecież nie pełnią roli podkoszulka, noszone na wierzch są niezastąpionym ubiorem dziennym. A jednak wciąż nazywam je podkoszulkami..jakoś nie mam innej nazwy. hmmmm
Przyszła paczuszka z sreberkami od Ksenii, a te drobiazgi są tak śliczne i urocze..poprawiają mi nastrój i nawet upał dzisiejszy nie przygnębia mnie jak zwykle!

6 komentarzy:

  1. obudziłam się wcześnie rano. w radiu grała muzyka. zdjęłam koszulę, tańczyłam i przez chwilę czułam się ,jak dziewczyna z Świerszczyka lub dziewczyna świerszczyka :D. zaczyna być ciekawie :D :D
    maleńkie kroczki ku normalności są często ciekawsze od wydumanych opowiastek . jestem zainteresowana tym tematem :D

    OdpowiedzUsuń
  2. El, jak miło czyta się taka notkę. Proszę o więcej :-)
    Dla mnie wielką radością jest podjazd pod nieprzebyte przedtem górki albo odkurzenie mieszkania bez uczucia totalnego wyprucia z sił.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ja lubię upały:D Wcale a wcale mnie nie przygnębiają;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kto rano wstaje ten ... leje ja z cebra - w ramach dialogów na "cztery nogi" powiem tylko , ze ja tez wstaję o tej porze, i wcale nie dlatego, ze mnie do tego zmuszają!
    Mój organizm latem tak ma - robi się jasno - ślepia same się otwierają! i
    ciężkie lato mnie czeka:)))

    OdpowiedzUsuń
  5. no dobrze, same chciałyście! będzie więcej głupich notek o niczym! :-)
    pozdrowienia:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wziecie prysznica po dwoch dniach z testami platkowymi bylo istna rozkosza ;)

    OdpowiedzUsuń