A to jest własnie przykład głupiego pisania o niczym.
23.05.
Obudziłam się wcześnie rano. O barbarzyńskiej porze-6 godzina dla kogoś kto nigdzie się nie spieszy, to zgroza!
Leżę sobie i leżę..próbuję zasnąć a tu nic. W pewnym momencie zachciało
mi się kawy. Więc wstałam, zagotowałam wodę, popatrzyłam na słoneczny
świat pełen pisków, szczebiotów i śpiewów moich skrzydlatych sąsiadów.
Malutka filiżanka gorącej słodkiej kawy i znowu do łóżka. 6.30. O 7 z
minutami nadal nie zasnęłam. O 7.30 dałam za wygraną, uczyniłam ablucje,
ubrałam się, wypiłam drugą kawę..poszłam do sklepu. W domu cisza, pełne
spanie. Więc siedziałam cichutko i czekałam, aż dom się obudzi..o 9
poczułam, że jestem zmęczona tym dniem i niewyspana. A tu jeszcze tyle
godzin do wieczora!
Postanowiłam wybrać się do "miasta" mimo upału. A w mieście..zaduch,
gorąc, smród..nie zabawiłam tam długo, kupiłam co musiałam i z powrotem
do domu..
22.05.
Jak opisać te drobne zwycięstwa nad sobą samą? maleńkie kroczki ku
normalności? przecież one są tak niewielkie, nieistotne dla innych a
szczególnie dla zdrowych ludzi. Czy stwierdzenie że wreszcie udało
mi się wejść pod prysznic bez codziennego stresu nie wywoła
pobłażliwego uśmiechu u innych? a dla mnie było to ważne..obawiam
się ze takie rzeczy zrozumie tylko ktoś, kto sam miał z tym do
czynienia..Przecież prysznic, mycie się, uczucie świeżości to
normalna, to upragniona rzecz! a ja wciąż mam opory, ba lęki przed
tymi jakże miłymi i normalnymi czynnościami.
W każdym razie ten malutki krok do przodu dał mi dobry humor na cały
dzień i nawet dzisiaj czuje się troszkę odświętnie, tym bardziej ze
udało mi się nabyć dwie pary dresowych spodni i zabawny tiszercik w
drobne kwiatki. Ciekawe, że u mnie wciąż funkcjonuje określenie
"podkoszulek" na bawełniane bluzeczki, które przecież nie pełnią
roli podkoszulka, noszone na wierzch są niezastąpionym ubiorem
dziennym. A jednak wciąż nazywam je podkoszulkami..jakoś nie mam
innej nazwy. hmmmm
Przyszła paczuszka z sreberkami od Ksenii, a te drobiazgi są tak
śliczne i urocze..poprawiają mi nastrój i nawet upał dzisiejszy nie
przygnębia mnie jak zwykle!
22 maja 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
obudziłam się wcześnie rano. w radiu grała muzyka. zdjęłam koszulę, tańczyłam i przez chwilę czułam się ,jak dziewczyna z Świerszczyka lub dziewczyna świerszczyka :D. zaczyna być ciekawie :D :D
OdpowiedzUsuńmaleńkie kroczki ku normalności są często ciekawsze od wydumanych opowiastek . jestem zainteresowana tym tematem :D
El, jak miło czyta się taka notkę. Proszę o więcej :-)
OdpowiedzUsuńDla mnie wielką radością jest podjazd pod nieprzebyte przedtem górki albo odkurzenie mieszkania bez uczucia totalnego wyprucia z sił.
Jak ja lubię upały:D Wcale a wcale mnie nie przygnębiają;)
OdpowiedzUsuńKto rano wstaje ten ... leje ja z cebra - w ramach dialogów na "cztery nogi" powiem tylko , ze ja tez wstaję o tej porze, i wcale nie dlatego, ze mnie do tego zmuszają!
OdpowiedzUsuńMój organizm latem tak ma - robi się jasno - ślepia same się otwierają! i
ciężkie lato mnie czeka:)))
no dobrze, same chciałyście! będzie więcej głupich notek o niczym! :-)
OdpowiedzUsuńpozdrowienia:)
Wziecie prysznica po dwoch dniach z testami platkowymi bylo istna rozkosza ;)
OdpowiedzUsuń