7 października 2011

Misiek :-)




A było to tak. Piękny dzień jesienny, już nawet październikowy. Krople rosy wesoło błyszczą na zielonej wciąż trawie (trawa nic nie na temat jesieni). Piaszczysta droga. Spojrzałam w lewo; drzewa. Spojrzałam w prawo; drzewa. Obejrzałam się, no też drzewa. No to spojrzałam przed siebie: a tam droga między drzewami. Jednym słowem-las. Jestem w lesie. Prawdziwym lesie.
Idę sobie radośnie. Obok Ms. Droga wije sie pod nogami. Coraz to skaczę w bok, a to do kolorowego bagienka, a to do pajęczynki skrzącej się rosą. MS patrzy pobłażliwie na moje skoki w bok, jest fajnie. Nagle.. naprzeciw nas pojawił się sie pan. I obok niego pies, fajny pies. Pan nieco zakłopotany, poprosiło zabranie psa, który przyłączył sie do niego nie wiadomo, z jakiej przyczyny, pan obawiał się sie, że będzie musiał zabrać psa do domu, a nie miał na to ochoty. Natomiast pies przywitał nas żywiołowo, po czym bez żalu opuścił zakłopotanego pana i postanowił iść z nami. Pan pożegnał psa z wyraźną ulgą, ale sumiennie poinformował nas, że podzielił się z psem swoją bułkę i poszedł w swoją stronę, a my z psem wędrowniczkiem, nazwanym tymczasowo Miśkiem, poszliśmy w swoją. Podzieliłam sie z Miśkiem sucharkami, braterstwo zostało przypieczętowane. Idziemy sobie, ptaszki śpiewają, jest radośnie, tylko czasem obrzydliwe pojazdy na wielkich kołach, z rykiem silników, ciągnące za sobą smród paliwa i mnóstwo kurzu po całym lesie, pędzą leśnymi drogami .. Nagle.. Ms zatrzymuje mnie gwałtownie i ciągnie w stronę krzaków na poboczu, jednocześnie każąc mi być cicho. Tłumiąc tedy protesty, posłusznie staję za krzaczkiem i tylko bystro się rozglądam. Pies też stoi czujny i sztywny. A z lasu; z lasu powoli i dostojnie wychodzi stadko dzików. Locha z dwójka dzieci; młodym i nieco starszym. Wychodzą sobie, mamuśka coś tam ryjem działa w miękkiej ściółce przy drodze, warchlaki rozglądają się po świecie ciekawie. Pies stoi, my stoimy, dziki sobie chodzą po drodze.. w końcu pies nie wytrzymuje i przebiega miedzy nimi, starannie trzymając sie bezpiecznej odległości. Starszy dziczek pobiegł za nim, ale tak bez przekonania. Teraz my stoimy po jednej stronie, dziki pośrodku, Misiek czeka po drugiej stronie. Podchodzę po cichutku jak najbliżej, niestety mój aparat ma zoom dosyć mizerny.. Nagle..przyjechał koleś na 4 kołach. Kierowca zatrzymał sie na moment, po czym wjechał w sam środek stadka dzików. Towarzystwo prysnęło na różne strony. Nie przewidziałam takiego manewru, nie zdążyłam zrobić porządnego zdjęcia, z nerwów ręce zadrżały, bałam się o psa i dziki, no i efekt jest, jaki jest..ale coś niecoś widać? Na szczęście obyło się bez ofiar, wszystko spokojnie doszło do normy po jakiejś chwili i znowu sytuacja wróciła do punktu wyjścia. Widać zwierzyna w tych okolicach przyzwyczajona jest do ludzi, psów i rozjeżdżania przez śmierdzące pojazdy. W końcu dziki znudzone, dostojnie sie oddaliły, Misiek powitał nas serdecznie, jako cudem odzyskanych przyjaciół i idziemy dalej. Jestem bardzo podekscytowana, wciąż omawiam to spotkanie, mam tylko pretensje, do MS, że nie pozwolił mi podejść bliżej, no cóż..
W Bartoszewie Misiek nas porzucił, a my poszliśmy do knajpki coś zjeść i wypić. I to by było na tyle..

9 komentarzy:

  1. Świetna historyjka i świetne zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
  2. to musiały być jakieś oswojone dziki skoro nie zareagowały ani na psa ani na Was.
    Niezła przygoda:))

    OdpowiedzUsuń
  3. Głupi kierowca, dziki fajne i fajna przygoda:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej, ale miałam zaległości! Obejrzałam i poczytałam hurtem. Wakacje piękne, zdjęcie pędzącej drzewnej kory zastanawiające, dziki z Miśkiem - kapitalne. Fajny taki Misiek, nie zachciało Ci się przywłaszczyć? Zmuszałby do porannych spacerów:)

    OdpowiedzUsuń
  5. No, no no, odważna reporterka z ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziki zawsze robią na mnei wrażenie. Zwłaszcza, że kiedyś przez jednego przesiedziałem na drzewie 2 godziny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. zawsze tak mam..dziki,niedźwiedzie, trąby powietrzne..pierwsza moja myśl to podejść jak najbliżej, zdjęcie zrobić..brak instynktu samozachowawczego ani chybi! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Do dzikow, zwlaszcza lochy z mlodymi bym sie nie zblizala, panie dziczyny niestety moga zaatakowac.
    Na samym poczatku wslepilam sie w fotke Miska i zastanawiam sie "jak rany, skad El w lesie wytrzasnela lwa?"

    OdpowiedzUsuń