20 sierpnia 2011

notka


Chyba nie ruszę dalej, jak tego w końcu nie napiszę. Dla siebie samej. Terapia zalecona przez szpital została ukończona. teraz muszę tylko dojść do siebie, a moje ciało daje odpór fizyczny, a mózg, dusza czy co tam, psychiczny. Fizyczny jest trudny do opanowania, typowe skutki po radioterapii, co wcale nie znaczy że łatwo się z nimi żyję. A psychicznie? Psychicznie jest trudno. Panika, strach, załamanie tak ot po prostu nie znika. Skutki zostają wciąż i wciąż. Przychodzą w dalszym ciągu monety załamania, momenty niewiary, momenty paniki, kiedy brakuje oddechu, gardło ściśnięte, a serce wali jak oszalałe.. To wciąż we mnie jest i wyłazi od czasu do czasu, na przykład wieczorem. Nie wiem czemu wieczorem, ale tak jest. Lekarka powiedziała, że mam zdrowieć, zwyciężyłam się i uciekłam śmierci. a ja się czuje tak, jakbym tylko się wymigała, bo wciąż czuję kościsty palec śmierci, tam gdzie Śmierć mnie dotknął. Ta choroba uzmysłowiła mi moją śmiertelność i zrozumiałam wreszcie, że choroba i śmierć to nie jest to co przytrafia się innym, to jest właśnie to, co przytrafiło się mnie. Czuję się zaznaczona i przez to gorsza. Ktoś zwrócił na mnie uwagę i nie jest to ten ktoś, przez którego bym chciała być zauważona. Więc wciąż przeszkadza mi wierzyć, ufać i uważać się za kogoś kim byłam.
Zdaje sobie sprawę, że moje życie ulegnie zmianie. Nie tylko w normalnych życiowych sprawach dotyczących potrzeb codziennych, ale i w sferze duchowej? nie wiem jak to nazwać. Po prostu już zawsze towarzyszyć mi będzie strach i niepewność. Przyszłość pod znakiem zapytania..a teraźniejszość mnie przeraża. Pewnie dlatego grzebię w przeszłości, wspominając, przeglądając starsze zdjęcia z dawnych, no może nie takich bardzo dawnych lat, ale i tak byłam wtedy całkiem inną osobą. Jeśli ktoś ciekawy mojej fotograficznej przeszłości, to zapraszam do albumu "drzewa", jest po prawej na górze link..
I nie wiem czy jakieś zdjęcie mi będzie pasować do dzisiejszej notki.. może takie, trochę ..radioaktywne.

6 komentarzy:

  1. Piekne sa twoje zdjecia, delikatne i subtelne i tak wyjatkowo eksponuja urode zwyklych rzeczy. Nie bede sie madrowac, ze wszystko bedzie dobrze, ale wiedz, ze głeboko w to wierze i zycze ci takiej wiary.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasami - tak mi się wydaje - zagłębianie się w przeszłość , wspominanie tego , co było , pozwala zrozumieć teraźniejszość i daje jakąś nadzieję na przyszłość ...
    Pozdrawiam ze Szczecina - życzę dobrych myśli ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ułoży się w duszy i w głowie.
    Tylko jeszcze trochę.
    Wygrałaś.
    Jesteś hirołs.
    I to się liczy.
    Reszta jest nieistotna.
    Najważniejsza jest ta wygrana i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozumiem ten strach...
    Pracowałam kilka lat temu jako wolontariuszka z osobami z zaawansowaną chorobą nowotworową. Pamiętam,że na kursie przygotowawczym do pracy, uczono nas o tej chorobie. I że obecnie medycyna kwalifikuje raka jako chorobę przewlekłą. Ale mnie uderzyło jedno. Że pomoc psychologiczna wkracza, jeśli w ogóle jest udzielana, to w ostatnim stadium choroby. Dla mnie była i jest w tym niedorzeczność. Wszak chorobę stwarza umysł i umysł potrafi ją uleczyć, więc... Zostawiam tu link, do pewnej strony, ja z poglądami dr Hamera się zgadza, sama doświadczyłam pewnych spraw na własnej skórze. Dla mnie to nie jedynie teoria...
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  5. http://wolnemedia.net/zdrowie/nowa-medycyna-doktora-hamera/

    OdpowiedzUsuń
  6. Elficzka, trzymaj gardę i prawym sierpowym Kostuchowi między oczy a potem młotem( czyli pięścią z góry) gnoja!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń