4 maja 2011

memory

20:50, Pon 18-04-2011: My, ludzie w szpitalu, mamy strach w oczach. Ukrywamy drżenie rąk, rozmawiamy o głupotach, odsuwamy od siebie „tu i teraz”, otwieramy się przed lekarzami i pielęgniarkami,jak przed bogami. Dobrze, że świeci słońce. Oni są bogami i boginkami, choć starają się być ludzcy i mili. mają różne kolory, białe, zielone, niebieskie.
Pierwszy dzień w szpitalu, dzień niepewności, strachu i nadziei. Pierwszy kontakt z wszechwładza lekarzy i dobrotliwością pielęgniarek. I pierwsze kontakty między pacjentkami, chociaż rozrzucone po różnych pokojach znalazłyśmy siebie, jakieś pokrewieństwo dusz? Dzięki dziewczyny i kobiety, dzieki Wam przetrwałam ten czas przed operacją!

Ludzie mają koszmarne sygnały w komórkach, nie potrafią ich wyciszyć, tutaj każdy dźwięk, zwielokrotniony echem, mocno mnie drażni. Mój telefon wyciszony do maksimum..
18:51,sob. 23-04-2011: To był zły czas, czas bólu, strachu, bezsilności,krótkie okresy świadomości przeplatane nieświadomością, wizyta Kubusia Puchatka podczas omdlenia. Mózg z braku pozytywnych bodźców produkuje nocne koszmary, sen nie daje wytchnienia, a gdzieś za murami, na zewnątrz są święta i kolorowe koszyczki.
Trzecia doba po operacji. Przy pomocy pielęgniarek wstałam i na nie swoich nogach przeszłam do umywalki. Moje odbicie w lustrze? Jeden wielki koszmar.. rozczochrany i zielony. Usiadłam przed umywalka z kubeczkiem i szczoteczką do zębów, po czym zobaczyłam przed sobą głowę i poczciwy pyszczek niedźwiadka, który po chwili zamienił się w wystraszoną twarz pielęgniarki pochyloną nade mną. Ponoć osunęłam się bez uprzedzenia (tak wiem, to było świństwo! Tak nie uprzedzić!) na podłogę. Dobrze, że mnie złapały i nie pozwoliły na zrobienie sobie krzywdy.
Następna sesja umywalkowa obyła się bez wypadków ;-)

09:53, Pon 25-04-2011: Śmiech zielonego dzięcioła. Drobne zwycięstwa nad ciałem, dłuższe spacery po korytarzu szpitalnym, umycie głowy. Pozbycie się schiz,obrazów,dźwięków, sygnałów i tapet z komórki, wszystkiego co się wiąże z pobytem na szpitalnej sali.
Kilka dni wyjętych z pamięci, podobnych do koszmarów sennych, wspomnienia momentów coraz bardziej nierealnych. To nie był sen?Oglądam ślady po kroplówkach na rękach, czuję pooperacyjny opatrunek.. Pamiętam wczorajszy deszcz, dzisiejsze słońce. Nowy dzień.

Nie mogę się doliczyć trzech dni, po prostu ich nie pamiętam, wszystko się zlewa, nawet nie wiem czy byłam z kimś na sali, pewnie głównie spałam..
zmieniłam tapetę w komórce, dzwonki, na tymczasowe, nie chce żeby cokolwiek mi się kojarzyło z pobytem tam. Święta przebyłam sama na sali, było cicho i spokojnie, czytałam, spacerowałam, spałam..
No i dobrze. potrzebowałam to tutaj wrzucić i nie chcę do tego wracać. The end i EOT i amen i howgh.

7 komentarzy:

  1. Miałam w tym szpitalu na Kopernika zajęcia przez 2 lata. Życzę Pani dużo zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
  2. El. myślałam o Tobie...i dalej myślę,, chciałaby Ci dodać sił, dodać otuchy...ale jakoś wierzę, że taka kobieta jak Ty da radę!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Pozdrawiam Cię serdecznie...Choroba powala człowieka ale też i 'pokazuje', że człowiek jest silny ..niewiarygodnie. Ucałowania.A.

    OdpowiedzUsuń
  4. i pomyśleć...czekają mnie podobne przeżycia :/ zdrowia i zapomnienia o tym co przykre życzę :*)

    OdpowiedzUsuń
  5. Szpital, choroba...żadna przyjemność :(.
    Na szczęście człowiek ma taką konstrukcję, że szybko zacierają się złe wspomnienia.
    Zdrówka!

    OdpowiedzUsuń