7 lutego 2011

retro part kolejna


Zmiana nastroju, zmiana uczuć, zmiana szablonów na bloga..
Nie będą mną rządziły kawałki papieru z zatrzymanymi chwilami. To nawet wszystko nieprawda jest, bo ja pamiętam te chwile w kolorach, a nie w czarno białych obrazkach!
Za oknem światło, słońce, niebo jak niebieski jedwab, moja mam miała kiedyś taki jedwab. Nie wiem, co się z nim stało.
Wracając do czarnobiałego, z subtelnymi tonami szarości świata.
Moje pierwsze świadome zdjęcia. Pierwsze: świadome. To ważne. Bo pstrykałam jeszcze dziecięciem będą. Najpierw Leicą mojego taty, potem była Smiena wygrana w konkursie bibliotecznym (fajne mieli nagrody, czyż nie? Do końca życia będę pamiętać Awanturę o Basię, dzięki której to powieści zdobyłam I miejsce!)
Potem aparat wielce zasłużony, moja pierwsza lustrzanka: START.
Kultowy dziś aparat.. wiecie, że nadal można go kupić na Allegro? Z tego aparatu wyszło sporo fajnych zdjęć a jedno jest szczególne: zdjęcie z podwójną ekspozycja, portret mojej mamy w chuście. Ta dam! STARTEM bardzo łatwo robiło sie podwójne i potrójne ekspozycje, bo trzeba było ręcznie przekręcić naciąg czy co tam, żeby ustawić kolejna klatkę negatywu. Jeśli tego sie zapomniało, a zapominało często, to powstawały podwójne kadry albo i potrójne, na jednej klatce. Rzadko, które udane, ale jeden kadr, jeden był doskonały. I choć usiłowałam potem efekt powtórzyć, to juz sie to nie udało..
Potem mój małżonek przywiózł z Sojuza FEDA 5. Nieładny był to aparat, taki toporny jakiś i źle mi się go trzymało, ale robił świetne zdjęcia. No cóż, przecież jest ostatnim radzieckim aparatem wzorowanym na niemieckiej Leice! optyka, optyka..
Z tego aparatu powstało dużo zdjęć. Między innymi cała seria dzieciowych i piesowych; cz&b portretów i choć film miałam jakiś byle, jaki, ziarnisty, ale odbitki robiłam sama w ciemni i całkiem, całkiem te zdjęcia są.
O materiały było trudno, nie było w zasadzie wyboru, ale dziś patrzę na te zdjęcia i są fajne. A ziarno dodaje im patyny i uroku..
Potem były inne aparaty, głównie Canon i Olympus, ale wspominam je bez takiego sentymentu. No może Eosa 300. Stoi na honorowym miejscu, na półce. Amen.

6 komentarzy:

  1. ale Ci zazdroszczę tej 'fotograficznej historii'..moja pierwsza lustrzanka z wymiennymi obiektywami zakupiona (używana!) 1,5 roku temu..wciąż jest tą jedyną..też staaary :)) model Nikona bo D70s..no nic to..właśnie lecę na zajęcia z ...miłego popołudnia..A.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje zdjęcia ślubne; takie od fotografa, są jeszcze czarno-białe. I...piękne są, takie "vintage style" :)

    OdpowiedzUsuń
  3. kocham czarno- białe zdjęcia. jest w nich tyle nostalgii, mają duszę, a kolor czasem ją przysłania.

    OdpowiedzUsuń
  4. piękny ciąg wspomnieniowy... i zdjęcie też.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ładna kolekcja i fotki najpiękniejsze. Utrwalanie jest piękne :)

    OdpowiedzUsuń
  6. podobna jesteś do Mamy :), a zabałaganione okno ?...rzeczywiście początkowo myślałam, że to jakiś obraz :)

    OdpowiedzUsuń