19 października 2010

samo życie..


Takie tam opowieści mi się plączą po głowie, zasłyszane, opowiedziane, z życia moich znajomych i ich znajomych ( w życiu, w prawdziwym życiu, na nie fejsbuku! ;-P ).
Na przykład taka. Była sobie jedna panienka. Już dawno nią była, bo ostatnie 10 lat była panią mężatka, znaczy. Miła dziewczyna z zaraźliwym śmiechem, o dźwięcznym imieniu.. Niech jej będzie Kamila. A dlaczego była? Bez paniki, żyje sobie nadal, ale jako wdowa. Przeżyła te 10 lat ze swoim mężem, który był od niej 30 parę lata starszy. I bardzo, coraz bardziej chory. Zaraz po ślubie poszli do szpitala. Razem. Diagnoza była; rak, wiadomo.. No i ten mąż umarł. Było jej smutno, płakała. Potem zabrała asie do odgruzowywania mieszkania. W jego pokoju znalazła kartony różnych rzeczy w ilości hurtowej, nawet nierozpakowane. W jednym były kłódki, nowiusieńkie, z pękami kluczy w woreczkach. Kilka kartonów z lekarstwami. Nawet nie otwartymi, część przedatowana, ale większość dobra. I znalazła kilka teczek z dokumentami. Ucieszyła się, bo potrzebowała umowy z różnymi takimi od gazu, elektryki, czynszu.. w teczkach były pozwy rozwodowe, ułożone wg. dat, pierwszy pozew napisany był w rok po ślubie. Ostatni kilka dni przed śmiercią. W Kamili coś pękło. Wiem, bo byłam przy tym.
Inna opowieść z życia wzięta. Znajoma para w trakcie rozwodu. Trwają rozmowy, ustalenia, w końcu trzeba rozliczyć te kilka lat. Wszystko to skrzętnie ukrywane przed teściową i matka w jednym. W końcu papiery podpisane, opłata skarbowa uiszczona, termin zabukowany. Hanka postanowiła „przyznać” sie mamusi. „Wiesz, rozwodzimy się. Podpisałam dziś papiery”. Mamusia spojrzała i nagle zakrzyknęła „Kuba!” w stronę przechodzącego wnuka, lat kilkanaście. „Kuba! czy ojciec ma jakąś kobietę??!!”. Na pełen zgrozy i gniewu sprzeciw córki, mamusia mówi niewinnie: no, co? Łoskot opadających szczęk onej i Kuby. The end.
A poza tym, śniło mi się, że walczyłam przeciw faszyzmowi z jednym takim Wiktorem i byłam w Warszawie w superhipermarkiecie o pięknej nazwie: Sklep Centralny.
I jeszcze „chodzi” za mną taki jeden obrazek, mam go na tapecie i dziwnie mnie wciąga i nie mam pojęcia, co ja w nim widzę?

1 komentarz: