26 lipca 2010
impreza
Jest już poniedziałek! A ja o wczorajszej imprezie..
Impreza mimo rzęsistego deszczu udała sie bardzo. Część gości siedziało na ganku, mniej odporni na chłód i wilgoć w pokojach, więc wszyscy sie pomieścili. Bratanica przygotowała pyszne jedzonko, z czego pierwszą nagrodę otrzymują: rewelacyjny szpinak oraz malutkie pieczone ziemniaczki. Nawet ryba była dobra, więc ją zjadłam z własnej woli. Domek stoi sobie na skraju prawdziwej wsi (tak, chata za wsią!!) Deszcz leciał ciurkiem z dachu, wdali była zielona trawa, zielone drzewka i prawdziwa kura pomykąca między drzewkami. W oddali majaczyły przymglone wzgórza z szachownicą pól i łąk. Była to impreza rodzinna, a powiązania między poszczególnymi osobnikami nadzwyczaj szczególna. Najmłodsze pokolenie to dwa chłopacy Misiak i Konrad, dalej ich rodzice, a potem.. galimatias. Więc był dziadek Konrada (prywatnie mój brat) z swoją kobietą. Była babcia Konrada, ze swoim facetem. Była siostrzenica kobiety mojego brata. Była siostra babci Konrada, czyli ciocia mojej bratanicy. I byłyśmy my, czyli ja i moja mam, seniorka rodu. Wszyscy oczywiście zostali uwiecznieni na fotografii zbiorowej, pod koniec imprezy. Najmłodsi bawili się świetnie, nawet sobie aut, autek i auteczek nie wydzierali wzajemnie. Dodatkową atrakcję stanowiły trzy koty oraz młody sznaucer olbrzym. Wszyscy sie wszystkimi cieszyli i okazywali sobie prawdziwą przyjaźń. Ja z przyjemnością spotkałam moją byłą bratową, pogadałyśmy sobie, a było o czym, bo trochę czasu minęło od naszego ostatniego widzenia. Czyż nie cudowna impreza? Nie wiem jak zdjęcia, bo ciemno było i ponuro, poza tym wszyscy tak jakoś latali i zamazane mi kadry wychodziły, co niekiedy ma swój urok.. Bardzo wyraźnie wyszedł taki potwór, ślimak bezdomny, bo choć się starał, to szybko nie uciekał.. ;-)
ps. a dziś dzień Anek, Anki czujcie się pozdrowione!
Generalnie zdjęcia nie wyszły. poczekam do następnej imprezy!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
i takie chwile, takie dni wzmacniają, prawda?:) pozdrawiam Kraków:) tęknie macham...
OdpowiedzUsuńAleż rodzinnie:) od dawna nie byłam na takiej imprezie, kiedyś mnie męczyły, a teraz jakby czegoś brak. W dodatku bratowej, szwagra, szwagierki, siostrzenic ni bratanków nie posiadam.Oj, biedna ja!
OdpowiedzUsuńprawie jakbym była na tej imprezie.Serdeczności
OdpowiedzUsuń:)) dzięki!
:-))) sprobuje jakies zdjęcia wybrać..może chociaz piesa i kotów..
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubie takie familijne spendy, szczególnie po długim wzajemnym niewidzeniu :)
OdpowiedzUsuńimpreza jak sprzed wojennego filmu:)
OdpowiedzUsuńJakby się dało, to poproszę o przepis na pyszny szpinak.
czekam na przepis, podziele sie :)
OdpowiedzUsuńCzasami takie rodzinne imprezy są naprawdę fajne... Szkoda że nie zawsze :)
OdpowiedzUsuńSielsko, anielsko, a do tego słodziak na czterech łapach!:)))
OdpowiedzUsuńnie jestem ostatnio w imprezowym nastroju :)myślałam o zobaczeniu na fotkach wszystkich imprezowiczów, a tu psinka łypie oczkiem ..milutka, ale nie jestem usatysfakcjonowana :(
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :D
przepis zupełnie prosty:
OdpowiedzUsuńmasło klarowane
> troche pszennej mąki
> szpinak świeży albo mrożony w kostkach
> śmietana 18
> czosnek granulowany
> sól
i już.
Di, sory, ale fotki sa do kitu: nie to światło, nie ten aparat, a poza tym-musiałabym pytac ludzi o zgode, a nie mam z nimi juz kontaktu. next time..
Nie ma to jak rodzinka :)
OdpowiedzUsuńHemera; czasem, czasem, za często to nie ;-))
OdpowiedzUsuńCzuję się, jakbym tam była z Tobą :-)
OdpowiedzUsuńCzasem żałuję, że nie mam duuuuużej rodziny:)
OdpowiedzUsuńWo Matko! Zakochałam się w tej mordce!!!!! :P (in love, je tamme:*)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
A piesiorek co najmniej zdziwiony tą ilością gości :), jaki kochany pychol!
OdpowiedzUsuń