poznawanie świata
ijfon
Dzisiaj w pracy niedobry czas. Żegnam sie z koleżanka, która zaszczuta i znerwicowana złożyła wymówienie. Jest mi smutno. Wolę więc napisać o czymś miłym i ciekawym, o małym dzieciu, który własnie poznaje świat. Obserwowanie małego dziecia to wielka frajda. Kiedy miałam swoje dziecka, nie miałam na to czasu. Wtedy patrzyłam głównie, żeby były bezpieczne, czyste, nie głodne, żeby miały suche pieluszki i nie zdemolowały całego domu. Obserwowanie Misiaka, co dwa, trzy tygodnie, całkiem zmienia perspektywę. Widzę jak powoli, ale skutecznie, mały poznaje świat. Każda nowa rzecz złapana w łapki, jest obadana, obejrzana i polizana, tudzież wzięta do buzi w celu wypróbowania całkiem nowych ząbków. Dopiero wtedy następuje pełna identyfikacja przedmiotu. Na przykład taki garnuszek; ma uszko, więc dobrze sie go trzyma. Ma wnętrze, gdzie wsadza łapkę, albo może coś wyjąć. Pewnie sobie myśli: I po co oni to wkładają do środka? Od czasu do czasu patrzy na kogoś obok, jakby oczekiwał aprobaty, potwierdzenia, że to, co robi jest w porządku. Noga od ławy? Należy złapać, poszarpać, polizać. I czemu mama krzyczy na biedne dziecko? Jak dziecko ma poznać świat, jak odróżnić rzeczy jadalne od niejadalnych? Życie jest ciężkie, ale na szczęście tuż obok jest pełno innych, zajmujących rzeczy. Wiadomo już, że drzwi i drzwiczki i szuflady są ruchome, a ruch jest fascynujący sam z siebie. Można otwierać, przesuwać, trzeba jednak uważać, bo czasem podstępnie uderzają w głowę, albo przycinają łapkę. Oczywiście najfajniejsze zabawki mają dorośli. Grające komórki, klawiatury i myszki z kółeczkami. Czasem pozwalają dziecku sie do tego dorwać. Fajną rzeczą jest tatowy ajfon. Ma ładny obrazek na wyświetlaczu i fajną muzyczkę w środku. Nie wiadomo, czemu, muzyczka robi w dziecku jakieś dziwne łaskotki i Misiak zaczyna podskakiwać, kiwać główką i machać rączkami. Skąd taki mały człowieczek wie, że tak należy robić? Wygląda na to, że właśnie odkrył taniec. Trudno się dziwić, że w takim otoczeniu szkoda czasu na spanie. Tylko, że pod wieczór jest już tak zmęczony, że zaczyna marudzić i świat robi się mniej piękny. Całkiem paskudny nawet. Na szczęście, mama i tata zabierają go do domu. Wprawdzie ubierają ten paskudny kombinezon, w którym nie może sie ruszać i ta dziwną rzecz na głowę, ale tak chyba musi być. Zapakowany dzieć rusza w drogę do domu.
12 lutego 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
really really cute !!
OdpowiedzUsuńCaio! nice to see you! :)
OdpowiedzUsuńtatowy ajfon fajny jest nawet dla dużych:))
OdpowiedzUsuńBoskie dziecię:))))
SERDECZNOŚCI
Cudne to małe. Rezolutne takie;)
OdpowiedzUsuńcieplutki opis, babcia kruszeje :)
OdpowiedzUsuńpatrząc na słodkiego Misiaka ,nie dziwię się :)
pozdrawiam
Mam wrazenie, ze do takich obserwacji sie dojrzewa, bo faktycznie jak napisalas, jak czlowiek mial swoje, to sie skupial glownie na tym zeby byly bezpieczne i najedzone. Pieknie to opisalas:))
OdpowiedzUsuńZauważyłam jak różniło się podejście moich rodziców do mojego dziecka, a do mnie:) Z wiekiem wzrastają nam pokłady cierpliwości, prawda? Fajny malec:)
OdpowiedzUsuńzaczynam doceniać komfort bycia babcią :-)). Czekam na moment kiedy dostanie swój aparat, plecaczek i razem pójdziemy w plener. Licze sie jednak z tym, ze wcale nie musi tak być. pozdrowienia:)
OdpowiedzUsuńTak....kolezance wspolczuje. Poznawanie swiata przez male brzdace to rzeczywisice extra frajda. Wiem cos o tym bo mam w domu wlasnie takiego dzieciaczka. Ma prawie 7 miesiecy... Ona, bo to dziewczynka potrafi swoja ciekawoscia, zachwytem doprowadzic mnie do lzawych ale cudownych wzruszen. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSlodki Misiak :)
OdpowiedzUsuńJest podobny do Juranda, gdy był mały. Rozczuliłam się, kochany jest :-)
OdpowiedzUsuńElfko pozdrawiam Cię "walentynkowo".
OdpowiedzUsuńZ okazji Walentynek, życzę aby nigdy nie zabrakło Ci miłości, tej zwykłej, o gorącym sercu i o ciepłych kochających dłoniach. Niech każdy świt wita Cię radością, a zachodzące słońce jest nadzieją na nowe, wspaniałe jutro...