17 sierpnia 2009

w Sandomierzu z familią





Wyjazd weekendowy był naprawdę udany. Pogoda dopisała, bus był całkiem wygodny i punktualny. Domek Apiów jak zwykle w kwiatach i zieleni. Mały Apiś rośnie jak na drożdżach. jest uroczy alei marudny, ani chwili nie chce być sam. Usypianie Apisia to huśtanie i włączanie suszarki. Suszarka, odkurzacz działają jak kołysanka. Na spacerach dobrze trafić na szosę szybkiego ruchu lub pana z kosiarką. Inaczej jest wrzask, protesty, noszenie dziecka.. w wózku można wozić plecak. Ale ładnie się brzdąc uśmiecha i nie sposób nie odpowiedzieć uśmiechem. Wszedł już w etap zainteresowania światem. Uśmiecha sie i gaworzy, cieszy sie na widok ludzi. Fascynują go ręce. Jeszcze nie zauważa swoich, ale pilnie ogląda nasze ręce, chwyta palce, oczywiście próbuje zbadać ten fenomen w buzi. Niedługo pewnie zorientuje się, że sam ma rączki. I nie lubi łobuz siedzieć w wózku. Najszczęśliwszy jest na rękach, kiedy może oglądać świat.
Sandomierz jak zwykle urokliwy. Stare miasto, kamieniczki, ”krzywy rynek”, Brama Opatowska, kościoły, zamek, wszystko to można zobaczyć na jednym spacerze. Dlaczego Rynek jest krzywy? ponoć leży na zboczu wzgórza. A całe miasto chyba na kilku wzgórzach, bo chodzi sie pod górę i w dół. W każdym razie, po pierwszym spacerze nogi mnie bolały jak po górskiej wycieczce. Na środku rynku stoi Ratusz, a pod ratuszem stało dwóch Szkotów z wielkimi mieczami. Czemu Szkoci? bo sandomierska Chorągiew Rycerstwa Ziemi Sandomierskiej, chętnie prezentuje mundury obcych wojsk.
Więc akurat Szkoci :-)

cd.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz