30 czerwca 2009

notka właściwa


A właściwie to miałam napisać notkę o przyjaźni. Tam mi sie zaczęła tworzyć, jak cumulus z kłębowiska chmur (tam mam teraz świra chmurowego, dopada mnie co jakiś czas, kilka razy w życiu) ta notka, moje przemyślenia, o przyjaźni nie byle jakiej, bo internetowej. Samotność w sieci. Przyjaźń w sieci. Czy istnieje? a jeśli istnieje to czy jest aby prawdziwa? No zobaczmy, odwołajmy sie do historii.
W sieci zaistniałam pod koniec XX w, weszłam na stałe i świadome w 2000 roku. To jest już statystyczny kawałek czasu. Pierwsze przyjaźnie, pierwsze spotkania, pierwsze rozczarowania i zauroczenia. Nie będę pisała o tych których znam i lubię do dziś, mam nadzieję, że z wzajemnością, ani o jednym takim, co go więcej niż lubię, ale o tych co byli, wydawali się 4 ever i nagle znikli. Czy bolało? niekiedy tak. Był jeden ksiądz, z którym rozumiałam sie jak z nikim innym. I pięknie nam się gadało i pisało. Umilkł. Był jeden facet, co zaklinał sie, że jest dla mnie jak brat. Z bratem rodzonym widuję sie 3 razy w roku, no to i może normalne, że z takim internetowym już nie. Była dziewczyna, co bardzo była mi bliska i jaj jej, póki w życiu miała chaos. Kiedy chaos został opanowany, juz nie byłam jej potrzebna. Cisza od roku albo i dłużej. Był chłopak, który pisał i uczył mnie kochać chmury i błyskawice, też znikł w odmętach realnego życia. Niech mu się dobrze wiedzie. Niech im wszystkim sie dobrze wiedzie, bo zakładam ze są szczęśliwi i już wirtualnych kontaktów nie potrzebują. Czy mnie to boli? juz nie. Ale nie oszukujmy mnie samej: bolało.

8 komentarzy:

  1. sieć netu zamienia się często w pajęczą sieć i stajesz się ofiarą internetowego pająka
    do tej pory nie wiem czy to on ,czy ona, czy też cała pajęcza rodzinka, o psychopatycznych skłonnościach
    bywają wyjątki nasza superniania z TVN poznała męża w necie,
    mój znajomy poznał żonę w necie
    ja na nic nie liczę ,bo mnie to już nie interesuje
    przyjaźń - mam jedną niezawodną przyjaciółkę mam, a reszta przyjaciół to wielka niewiadoma, dzisiaj kochają jutro porzucają,
    tak naprawdę to też nie wiem kim Ty jesteś ?

    OdpowiedzUsuń
  2. jestem sobie taką zwyczajną babą, co miała i ma mnóstwo marzeń niespełnionych i spełnionych też.
    Duszę mam młodszą niż powłokacielesna i to mnie wkurza,bo nie wszystko co bym chciała mogę zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  3. to wynika z tego ,że wszystko zależy od tej powłoki cielesnej
    jej atrakcyjności i stadium zużycia ?
    moja koleżanka walczy o życie z rakiem , druga koleżanka przegrała podobną walkę
    może najważniejsze jest to, że żyjemy , ale to można zrozumieć w pełni kiedy śmierć zagląda nam w oczy

    OdpowiedzUsuń
  4. i dlatego mnie ma być lepiej, bo innym jest gorzej? bo nie uchodzi skarzyć sie z takich błachych powodów? ja juz swoją traumę przezylam, rok temu. wyszłam z tego trudem i z lękiem, mocno schowanym w sobie. Teraz udaję, że wszystko jest w normie i narzekam na rzeczy mniejsze, nie większe. howgh.

    OdpowiedzUsuń
  5. nie wiem jaką traumę przeżyłaś , związaną z poważną chorobą ?
    teraz oczekujesz , że należy ci się coś dobrego od życia ?
    a na przeszkodzie stoi ciało?

    chodzi ci o jego atrakcyjnośc, czy o to w jakim jest stanie zdrowotnym ?


    nieszczęścia chodzą parami
    można być głuchym , ślepym , niemym i jeszcze dostać parę dodatkowych kopniaków od tak zwanego losu , ale ktoś kto kocha naprawdę będzie wypisywał ci w dłoni umowne znaki , będzie twoim łącznikiem ze światem i ten ktoś to największy dar od losu
    jeżeli ktosiowi chodzi tylko o super ciało to niech zmiata do diabła

    OdpowiedzUsuń
  6. przyzwyczaiłam się do tego, ze zawsze towarzyszy mi ból. Nie zwracam na niego uwagi, chyba że jest na tyle duży,że trudno sie ruszać.zaciskam zęby i łykam proszeczki. Przechodzi na czas jakiś.

    OdpowiedzUsuń
  7. wpisuje się dopiero tutaj... i teraz...poczytałam to tu to tam..podobam i się tu :)) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. wpisuje się dopiero tutaj... i teraz...poczytałam to tu to tam..podobam i się tu :)) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń