13 stycznia 2009

powroty


A dzisiaj rano śniło mi się, że ktoś stał nade mną i dzwonił srebrnym dzwoneczkiem. A ja mówiłam, zaraz, zaraz, co to tak dzwoni? wreszcie dotarło do mnie, że naprawdę coś dzwoni i że przemawiałam do budzika. tak więc poranek był smutny i ciemny i trzeba było wstać. I wyjść, wyjść na ten zimny nieprzyjazny świat i mróz. Podróż była interesująca jak zwykle. Czy uda się wejść do tramwaju? A jak już weszłam, to czy tramwaj zdoła zamknąć drzwi i ruszyć? po kilku interwencjach i upychaniu pasażerów i ich plecaków, drzwi się zamknęły i sruuuuu! do miasta. Posrunęliśmy. A potem to już standart. Ja i laptop, laptop i ja. Przerywniki. Wyprowadzanie ciała na spacer, ciekawy odczyt koleżanki o obrzędowych tkaninach synagogalnych, spotkanie przy kawie i ciastku, na zakończenie dnia, z koleżanką kilka pomieszczeń dalej. No i typowy wieczór osoby samotnej;muzyka na kompie, herbata, pasjans, jakiś film w planach.
Nie chce mi się skopiować zdjęć z aparatu.Nie domknęłam jeszcze drzwi do tamtego świata. Wciąż wracają myśli i głosy. Trzeba zgasić światło. Trzeba zobojętnieć. Kolory przygasną, jak na starych fotografiach. Wtedy będę mogła znowu pooglądać kolorowe obrazki.
jednak zajrzałam. samotne drzewo. Tak go nazwałam kilka lat temu, kiedy pierwszy raz Go zobaczyłam. Drzewa są ważne w moim życiu. I bardzo się cieszę, że do niektórych mogę wracać.
Nic to, już niedługo będzie wiosna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz