
Atmosfera centrum handlowego jest dla mnie zabójcza. Jest mi gorąco, denerwuje mnie szum ludzkich głosów pomieszanych z hałasem reklam, muzyki w każdym sklepiku innej; nieznośny chaos i pomieszanie. Po pewnym czasie zaczynam ziewać a następnie ogrania mnie przemożna chęć ucieczki. Tak było i dzisiaj. Zadałam sobie inteligentne pytanie: co tu robisz kobieto, do cholery? spieprzaj stąd! I spieprzyłam czym prędzej. Wyszłam na słońce, niebieskie niebo, złote modrzewie. Zapach wiatru i leniwy spacer chmur. Ufff..nic na to nie poradzę, to jest właśnie mój świat. Posiedziałam chwilę pod modrzewiami. Popatrzyłam w niebo, na drzewa, na trawę..i było mi dobrze.
Ms dalej milczy, milczę i ja. Jako nowość-nie stresuje mnie to, ani specjalnie nie przeszkadza. Tyle , że naprawdę mnie to zaczyna walić..
Jutro się pakuję, biorę absolutnie niezbędne rzeczy i jadę w poniedziałek do Suchej, na trzy dni. Prognoza pogody zapowiada mrozy i opady czegoś tam. Szkoda. Wiem, że raczej nie będzie czasu na nic fajnego, ale może choć z daleka popatrzę na ukochane góry. Jednak brakuje mi jakiejś bliskiej osoby, aby tam pojechać.
hehehe, zrobiłam młodemu tapetke z Iron Maiden i wystawiłam na blipie. I od razu miałam odwiedziny młodego, mrocznego osobnika :-)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz