27 listopada 2008

czwartek, czwarty dzień tygodnia





















Taki dziwny obrazek, ale pasujący do dzisiejszego dnia.

Muszę chyba się wyżalić..to nie był dobry dzień. Za dużo mam pracy i czuje się znowu sztywna, obolała i zmęczona. Długie siedzenie przed laptopem, skulone plecy, napięcia barków i ramion, daje się we znaki. Powinnam mieć więcej ruchu, spacerów, no cóż jest to domyślnie opcja wolnych dni. I pogody.
Moja kierowniczka dała mi się dziś we znaki. Przychodzi, torba głupia do pracy, chora, zasmarkana, ledwie mówiąca. ale musi być w pracy, bo bez pracy świat by zginął. a na pewno by zginęło to głupie muzeum. No i taka chora jest oczywiście podrażniona i wyzywa się na pracownikach. A dziś padło na mnie. Wrrrrrrr. Wrrrrrrr.
Było minęło. Wprawdzie taka sytuacja kiedy siedzę i się nie odzywam, źle na mnie działa, jak kolec w bucie, jak drzazga za paznokciem, dlaczego nikt mnie nie przytuli, nie pocieszy? Dlaczego mój ukochany zamiast posłać w eter miłe i czułe słowa, pieprzy coś o odmówieniu mu kredytu na prawo jazdy???? Dlaczego znowu kombinuje i chce wydawać kasę bez sensu? Bosz..ja bym naprawdę chciała, aby nie był to mój problem. Ale mimo wszystko, to wciąż jest także mój problem. No więc z tej strony nijakiej pociechy. Trochę radości dały zakupy w India Shop, bo mają znaczne obniżki, więc nabyłam nieomal hurtem kilka kolorowych szalików i chustę, co mi sprawiło dużą radość. Można powiedzieć, że dostałam mnóstwo fajnych kolorów w małej reklamówce.
W domu okazało się, że w plecaczku nie mam komórki. Nie wpadłam w panikę, o nie. Luz. Spokojnie. Może została w pracy? wprawdzie nie przypominam sobie abym ja wyjmowała, ale w ostatnich dniach mnóstwo rzeczy robię mimochodem, ot tak z automatu, więc może ja wyjęłam i wsunęłam do ubranka w kratkę, stacjonującego na stałe na biurku? A może ktoś wyjął mi komórkę z plecaka, w czasie powrotnej drogi? No więc spokojnie plan został szybko stworzony i wprowadzony w życie. Telefon do pracy, czy jest tam może mój biedny komórczak i łka cicho w pustym pokoju? Pół godziny czekania i informacja, ze owszem był on tam i czeka na mnie. poprosiłam, o położeniu biedaczka spać w szufladzie. Jutro go powitam z radością.
No i tak dzień upływa. Teraz herbatka, papieros, potem film jakiś..
A na Rynku postawili wielką choinkę. I pan na podnośniku, ubierał jej wielkie bańki i gwiazdki. I stoją już budki na kiermasz świąteczny, z grilla snuje się fajny dym, wielkie beki i mniejsze beczki na grzańca, już ustawione. Gołębie wpadły w świąteczną histerię, bo pojawiło się dużo jedzenia. Zdjęcia jutro, tym razem pamiętam, że aparat został w szufladzie:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz