27 września 2008

piątek imprezowy

Wczorajszy dzień-udany. pogoda dopisała, słońce, niebo błękitne, od razu moja jaźń raźniej się poczuła. Wieczór równie udany. W pogodny wieczór wyruszyłam do awarii, gdzie w zadymionych salkach snuja się dziwni ludzie. Przy stolikach czekali już inni dziwni ludzie, czyli: Meg, Nell, Meri i Biesu oraz Izka i Joker. nasze powitanie było serdecznie wzruszające. Bies o mało nie zginął, bo wpasował sie w uścisk mój i Meri. Musiałam pokrzepić się szklanką piwa, aby opanować emocje. Wkrótce nadeszli Pagan, Marta i Dulbeb, więc znowu pocałunkom i uściskom nie było końca. Po czym zasiedliśmy i zaczęli gwarzyć. Chwilowe zamieszanie spowodowało piwo, w niektórych szklankach dziwnie mętne. nastąpiło ogólne wąchanie, smakowanie, przelewanie do innych szklanek, zeby wykluczyć możliwość otrucia. Otrucie, przynajmniej szybkie, zostało szczęśliwie wykluczone. Czas szybko płynął przy rozmowach i śmiechach, zostały obgadane szczegółowo plany małżeńskie Meg. Ustaliliśmy, że jej przyszły mąż urodzi się za jakieś 10 lat, więc musi byc czujna. Przyszedł czas na koncert. Powoli i z trudem doszedł do prastarego pianina, weteran polskiego jazzu, pan Jeży Bożyk. Powitany owacja wśród stałych bywalców rozpoczął koncert, śpiewając prehistoryczne piosenki, chrapliwym, charyzmatycznym głosem. Szkoda tylko, że głośnik był jakieś pół metra od mojego prawego ucha, więc trochę byłam przymulona siłą dźwięku. Opuściłam zacne towarzystwo i miejsce koło 23. , bo czułam, że moje przeziębienie domaga się zmiany lokalu i pozycji - zadymienie małych piwnicznych salek było niesamowite! wszystkie moje ubrania + plecak wietrzą się na balkonie. Ale było fajnie. Katar i i inne objawy nie uległy powiększeniu, więc jest ok.
update
po południu: gorączka, ból głowy, mdłości=antybiotyk.

1 komentarz:

  1. Musze byc czujna! :-P ROTFL! Cudnie to opisalas!
    A co do zadymienia to racja. Nastepnego dnia zwierzalismy sie sobie co komu smierdzialo fajkami (z bielizna na czele). :-P
    Skadinad impreza polowicznie udana byla, bo choc mgliscie, to pamietam moment opuszczenia Awarii. :-)

    OdpowiedzUsuń