27 sierpnia 2008

takie sobie pisanie

jeszcze dwa i pół dnia do wyjazdu. Popołudnia wypełnione, nagle zaczęło mi bakować czasu, dzisiaj joga, jutro lekarz, w piątek trzeba się jakoś zebrać, jeszcze muszę się spakować, upiększyć, muszę zabrać potrzebne rzeczy.. bosz. Brakuje czasu. Już tak bardzo chcę jechać, czuję jakiś wewnętrzny skurcz jako tym pomyślę. Nagle ten wyjazd stał się inny niż dotychczasowe. Już mniej jadę do MS, bardziej jadę, żeby być gdzie indziej. Kwestia urlopu MS nie jest już dla mnie kwestią życia i śmierci, już wiem, że sobie poradzę. Przyzwyczaiłam się do samotności, ba! zaczęłam ją lubić. Czasem ludzie mi przeszkadzają, denerwują. Coraz częściej się to zdarza. Lubię swoje towarzystwo, wewnętrzne rozmowy,wyciszenia i radości, smutki i łzy, których nie muszę przed sobą ukrywać, które nikomu nie przeszkadzają, nie powodują że ludzie czują się niepewnie. Cieszą mnie gadżety którymi się otaczam, które uprzyjemniają mi życie. Aparat, nowy telefon i mplejer, bo z nimi moje obrazy i moja muzyka jest ze mną, wszędzie tam gdzie pójdę. No więc..jadę sobie, spotkam się z ludźmi których lubię, pochodzę po lasach z MS lub sama, whatever, wypiję morze piwa. To zapowiada się doprawdy przyjemnie. A stresy zostawię na boku, niech sobie radzą beze mnie. Skupmy się na oddechu, oddech, wydech, oddech, wydech, oddycham więc jestem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz