11 maja 2008

sprawozdawczo

Tydzień minął bardzo szybko. Może to i lepiej. Inne dni, inne stresy, czas bardziej zapełniony. Praca, znajdowaniu sie na powrót w miejscu znanym, lecz obcym. Na razie poruszam sie ostrożnie, nie rzucam w oczy. Nie mam zamiaru ostro brać sie do pracy, kilka miesięcy choroby ustawiło w moim życiu inne priorytety. Jestem krucha jak szkło i jak szkło niepewna. Oszczędzam się, pomalutku przeżywam każdy dzień. W chwilach przed zaśnięciem wracam wspomnieniami do lasu. Myślę też o tym co było kiedyś w moim życiu i o tym co jeszcze być może. Niewiele może już być, bo w gwałtowna i cudowna poprawę mojej fizycznej powłoki nie wierzę. Więc życie stacjonarne. Jako że samochodu nie posiadam, a z bagażem samotnie nie dam rady nigdzie się ruszyć, jestem skazana na bycie tu i teraz. Bez możliwości teleportacji.

Zanim zasnę, myślę też o moich romansach dawnych i obecnym, ale dziwne, nie wzbudzają one we mnie żadnych emocji. Ot były i był tam ktoś, teraz podobnież też, ale jakoś mi to obojętne, jakby nie było prawdziwe, jakbym czytała o tym w książce, albo oglądała film. Jestem zamrożona emocjonalnie i zobojętniała. Może to i dobrze, bo zbyt wiele negatywnych emocji doświadczałam przez ostatnie lata.
A poza tym jest maj. A poza tym schudłam bardzo i wszystko ze mnie leci. Dobrze, że nie wyrzuciłam "wyrośniętych spodni" i podkoszulków, choć trochę nowych trzeba będzie nabyć, niestety drogą kupna. Może jakieś sztruksy w lumpeksie.. Życie towarzyskie mnie nie korci, unikam ludzi, dawnych i niedawnych znajomych. Dziczeję proszę państwa, ale jakoś mnie to też nie rusza.
Zaczęłam pisać krótkie notatki o moim pobycie w Iwoniczu, zamierzałam dodać do nich po kilka zdjęć, ale jakoś mi przeszło. Więc może teraz malutka fotka jak zdobyłam pierwszą górę, Przedziwną, zresztą.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz