18 maja 2008

piękny, letni, dzień..


Wyjątkowo intensywnie czuję wszelkie zapachy. Zapach kwiatów, bzu, zapach drobnych białych kwiatków na krzewach. Zapach skoszonej trawy, przebijający sie przez zapachy kurzu, spalin i te wszystkie wyziewy wielkiego miasta, szczególnie upierdliwe przy wzroście temperatury. Intensywnie odbieram też kolory, a każdy dzień mnie zadziwia czymś nowym. Wczorajszy-że rozkwitły się irysy, kolorowe kwiaty-motyle.Dzisiejszy; że są już małe, zielone owocki, na zdziczałej czereśni, niedaleko bloku. Wyglądam przez okno. Rozczulają mnie szpaki, wyśpiewujące swoje radosne trele na niedużym drzewku. Siada taki osobnik na samym szczycie drzewka, zadziera dziób do góry, rozpościera skrzydełka, macha nimi i drze się na całego ;-)
Czas płynie teraz szybko, skoro został bardziej wypełniony. Praca, bieganie na rehabilitacje, zmęczenie, wieczorem filmy na kompie..Dzień po dniu. Nawet zasypiać jest łatwiej, kiedy człowiek zmęczony i obolały kładzie sie do łóżka, co nie znaczy, ze nie trafiają sie białe noce. Niebezpieczne noce, bo demony szybciej do mnie trafiają w nocy, niż za dnia. Dlatego nie lubię leżeć po ciemku i nie spać.
Białe proszki chyba dobrze działają, bo już przyzwyczajam się do myśli, że nigdy nie będę zdrowa. Zaczynam współżyć z bólem i pewnymi ograniczeniami, które utrudniają mi życie. Wiem, że kiedy obudzę sie rano, muszę rozruszać zesztywniałe i bolące stawy, muszę ostrożnie uruchamiać oporne ciało, powoli i ostrożnie, bo szybkie wstawanie źle się kończy. Zaczynam się przyzwyczajać, że nie mogę nosić i na zakupy chodzę po 10 razy, a to po chleb, a to mleko, a to owoce i jarzynki. Choć czasami się buntuję i wtedy jest źle. Bo czuję się paskudnie i psychicznie i fizycznie. I myślę o śmierci. Żeby była szybka. Żebym nie była skazana na ból, chorobę, uzależnienie od kogoś...takie myśli mnie nawiedzają mimo pięknego, letniego dnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz