6 kwietnia 2008

niedzielnie


W niedzielne południe spotkałam się z Exem i kilka godzin upłynęło nad wyraz miło i przyjemnie, przy piwie i coli. Mogłam wreszcie się wygadać, a i on trochę trzeźwych uwag rzucił. W każdym razie gadaliśmy jak starzy przyjaciele i o to właśnie mi chodziło. Oby tak już zostało, obym mogła sie z nim spotykać i być jak z kumplem. Bo brakowało mi naszych rozmów, przeze kilka lat. Pożegnaliśmy się na przystanku tramwajowym, na luzie.
*
Torba wyjazdowa stoi już prawie spakowana, jeszcze kilka rzeczy do dołożenia w ostatniej chwili. Nigdy nie byłam w sanatorium, nie mam pojęcia co zabrać. Co będę mogła tam dokupić. Jadę jak do obozu przetrwania:)
*
Jutro niesamowicie ważny dzień, a właściwie poranek. Proszę Was wszystkich życzliwych choć troszkę, o trzymanie kciuków z całych sił, w mojej sprawie.
O co chodziło, napiszę później, żeby nie zapeszyć..

3 komentarze:

  1. Cieszę się. Ciepło to zabrzmiało.
    I trzymam kciuki! :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Az milo przeczytac cos takiego. A kciuki tez bede trzymac.
    Recznik najwazniejszy jest w sanatorium, pamietaj. No i maja tam biblioteki na miejscu, przynajmniej tam, gdzie ja jezdzilam, wszedzie byly.

    OdpowiedzUsuń