7 kwietnia 2008

sprawozdanie, dla tych co chcą czytać.

Byłam u znanego dr od kości. Pooglądał moje kręgi, zanalizował i wyszło, że jedna wielka, wieloletnia ruina, co nieco uszkodzona przez ten feralny upadek na początku zimy. Czyli nie tylko ręka wtedy poszła, ale i kręgosłup oberwał trochę za dużo. Stąd te dolegliwości.Pan dr poustawiał co się dało, a co nie no to nie..zobaczymy co dalej.Trochę otuchy wlał we mnie, w końcu można przecież z tym żyć, chodzić w gustownym kołnierzyku..Bo po tym ustawianiu muszę nosić kołnierz przez kilka dni, bez przerwy, potem już rzadziej, ale spać obowiązkowo. Ciekawe czy dam rade..I będę musiała toczyć boje, z tymi w sanatorium, czego mi nie wolno, a co pewnie będą chcieli mi zaaplikować w ramach walki o moje zdrowie. Biorę ze sobą mój kocyk i poduszeczkę, i futrzaczka. Nie będę się czuła taka samotna!
Jestem wdzięczna kilku osobom za wsparcie, otuchę i inne takie, za smsy, które otrzymuję, od dni paru. Szkoda tylko, że MS jakoś nie widzi takiej potrzeby wspierania mojej podupadłej psychicznie osoby. Ale nic to, jakoś przeżyję.

2 komentarze:

  1. a co z tym trzymaniem kciukow? Udalo sie? I ossso chozi?

    OdpowiedzUsuń
  2. no wlasnie o wizyte u pana dr od kosci..

    OdpowiedzUsuń