23 maja 2012






Żeby była prawidłowa notka; to dziś obudziłam się o 6.30. Mimo jaśka nałożonego na oczy nie udało mi się zasnąć, więc zwlokłam się z łoża i poszłam do łazienki. potem, jako że wciąż było wcześnie, położyłam się na chwilkę i ..obudził mnie sygnał telefonu o 9. z minutami :-)))
Pierwsze to najbardziej to lubię poranną pierwszą kawę; następna nie jest już tak dobra.
A drugie najbardziej, to spacery. Spacery bywają powolne albo szybkie, ale zawsze wśród drzew. Oczywiście słyszę hałasy z okolicy, wszak mieszkam w wielkim mieście, samochody, tramwaje, karetki.. wszystko to razem tworzy miejski szum, który nauczyłam się ignorować. Na tym tle słyszę głosy ptaków, wszystkie te ćwirkania, kląskania, gwizdy.. Trudno opisać, wyrazić uczucia, takie opisy i tak będą trącać kiczem. No ale.. idę sobie szpalerem drzew. Nade mną koronkowy baldachim akacji. Powietrze przesycone jest ich ciężkim, nieco dusznym zapachem. Kwiatki obsychają i ciepły wiatr strąca je w dół, a one spadają na mnie białym, suchym deszczem. Z pod przymrużonych powiek patrzę na niewielkie złote polanki. Musze mrużyć oczy, bo blask bije od nich, jak od prawdziwego złota (przynajmniej tak to sobie wyobrażam). Nieduże, ale gęsto rosnące żółciutkie kwiatuszki..jaskry? Przetykane białymi kulkami dmuchawców.. to jest właśnie mój świat i codziennie dziękuję wszystkim dobrym duchom, że wciąż go mam. Takie wędrówki często mnie nastrajają "gadatliwie", więc zaczynam rozmawiać, oczywiście sama ze sobą, jako że szwendam się samotnie. Nie budzę niczyjego zdziwienia, dyskutując sama ze sobą, bo wystarczy słuchawka lub dwie w uszach i już wszystko jasne. Ot idzie sobie paniusia i gada przez telefon. Wiadomo, paniusie gadatliwe są. .        
Natomiast spacerować miedzy domami nie lubię. Miasto mnie meczy swoim hałasem i ludźmi kręcącymi się wszędzie. jednakże bywają chwile, że czasem tęsknię do takiego anonimowego zanurzenia się w tłumie. Wtedy idę na ulice Floriańską, albo do "krakowskiej galerii" (specjalnie napisałam to z małej litery, żeby pokazać mój brak szacunku do tfu! takiego użycia słowa "galeria"), po prostu do supermarketu. Po krótkim pobycie w supermarkecie (całe trzy piętra i mnóstwo ludzi!) mam dość tłumu na dłuższy czas. Wyobraźcie sobie długie korytarze z wieloma witrynami sklepów po bokach. Szumnie nazywane alejkami a bez mapy trafienie do konkretnego sklepu prawie niemożliwe. No chyba że ktoś ma dużo czasu i lubi się szwendać po tych trzech poziomach. Tłum idący do przodu ma w sobie coś hipnotyzującego. Mam wrażenie, że ci ludzie nie przyszli na zakupy, tylko uczestniczyć choć nie mam pojęcia w czym? nie bardzo to rozumiem.. ale na wielu twarzach widzę taki szczególny, otępiały wyraz nabożnej prawie, czci. W każdym razie mnie pół godzinki wystarczy. Dochodzę do Saturna, kupuję co trzeba i mam dość. Z ulgą pryskam na świat boży i znikam.
A jutro, jeśli nie będzie zbyt wielkiego upału, planuję pojechać do "miasta". Podjadę w okolice Wawelu i przejdę się Drogą Królewską w stronę Rynku. Po drodze mam ulubiony sklep, czyli tanią księgarnię. Może coś? :-)

5 komentarzy:

  1. I ja miałam miły dzień (u fryzjera!). Fajnie się czyta Twoją spokojną i pogodną noteczkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie nie, mam dość książek


    spacerowiczko :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Księgarnia na Grodzkiej! Przyczyna mojego bliskiego bankructwa :)
    I już akacje kwitną w Krakowie? Tutaj jeszcze wiosna a tam już prawie lato... Jak pięknie musi być, tego zapachu nie da się zapomnieć.

    Spacery wśród zieleni, wśród drzew, ten miejski szum w tle - pisz o Krakowie, niech chociaż tak popatrzę z daleka.
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  4. nawet moja wizyta u dentystki była ok (pomijając kwotę, ech..) ale okazało sie ze nic złego sie w paszczy nie dzieje, więc spokojnie, jedna plomba na miesiąc..a akcje juz przekwitają, zasuszone na gałęziach sucho szeleszczą..
    margo, bez książek nie potrafię..co bym robiła w długie bezsenne noce?

    OdpowiedzUsuń
  5. oj:D tylko picie kawy wykluczam, a pod notką mogę też podpisać się . chodzę do Galaxy i mam wielkie plany,zwiedzanie całego obiektu. niestety , obiekt zaczyna wirować , a ja z nim ,z półkami, towarami,ludźmi . zupełnie inny wymiar . w pośpiechu wychodzę, po kilkunastu minutach , łapię powietrze . później również zahaczam o księgarnię .książki są drogie, ale zawsze coś wypatrzę , jak mam "grosz" to kupię, a później galopem do domku :)

    OdpowiedzUsuń