1 maja 2012

a ptaszki uciekają!!!!



schodzenie jest często trudniejsze niż wchodzenie..
Co można robić kiedy panuje upał ponad 30 stopni?
W niedziele był upał, ale wiał wiatr, więc było przyjemniej. Wpadła rodzinka i poszliśmy razem do parku. Oczywiście Misiak musiał zaliczyć plac zabaw, pełna patelnia, zero cienia. Takim małym dzieckom to ewidentnie nie przeszkadza. Biegają, zjeżdżają ze zjeżdżalni, wspinają się i cały czas w ruchu, choć włoski całe mokre od potu, pod kapelusikami. Rodzice, umęczeni wściekłym żarem, biegają za małymi i ubierają na głowy czapeczki i kapelusiki, które malcy ściągają i rzucają byle gdzie. W końcu Misiak zaliczył wszystkie atrakcje i zażądał pójścia "gdzie indziej", cokolwiek by to miało znaczyć. Więc poszliśmy alejkami, do modrzewiowego lasku, gdzie mieszkają wiewiórki; wiewiórki siedziały schowane w tajnych domkach (może pielęgnowały dzieci?), więc Misiak straszył gołębie gromkim "łaaaaaaaaaaaa!!" Biegał jakby siedział bez ruchu wcześniej co najmniej dwa dni! W końcu, syty biegania i straszenia,  pełen poczucia siły i władzy nad gołębiami, zażądał kolejnego "gdzie indziej". Tym razem poszliśmy aleją kasztanową, gdzie wielkie i stare kasztany dają trochę cienia. Teren jest tutaj urozmaicony, jako że mury starego fortu przysypano ziemią, co utworzyło wzgórza i wzgórki. Oczywiście trzeba było zaliczyć wchodzenie i schodzenie z każdej górki. :-)) w końcu już deczko zmęczeni wróciliśmy wróciliśmy na osiedle. Pierwszy raz od operacji byłam w parku tzw. dużym, dotychczas nie szłam tam sama. A tak w towarzystwie A. i P.czułam się pewniej.
Wczoraj lekkomyślnie wybrałam się na dłuższy spacer, nie, nie było to przyjemne i nie było dobre. Miałam wielka ochotę dojść do centrum handlowego-mniej więcej 2 km w jedna stronę. Doszłam. Dobrze że miałam kubek z woda i popijałam małymi łyczkami życiodajny napój. Potem kupiłam całą butelkę, na drogę powrotną. Przyszłam do domu jednak wykończona i czułam że jestem jednak zmęczona i osłabiona.\Wobec kolejnego dnia upału, spasowałam i wtorkowo - pierwszomajowo, siedzę grzecznie w domu.
Trochę pobawiłam się skanerem, trochę poszyłam..Ostatnio usiłuję dopasować moje, nagle za duże, ciuchy. Czasem pomaga zwężenie paska czy wszycie gumy. Wszystko to półśrodki, raczej do noszenia w domu, ale cóż..nie mam na tyle kasy, żeby sprawić sobie cały tabor nowych rzeczy, taki lajf..
Mój park ( mój ci on!!) utworzono na ruinach austriackiego fortu wchodzącego w skład twierdzy Kraków. Podaje kilka linków, jakby ktoś chciał więcej historii:
 ogólnie o "moim" parku,
oraz o  Forcie 15 Pszorna:
 tutaj link do Wiki
 albo tutaj

4 komentarze:

  1. Dzieci maja nieograniczone poklady energii:) A u Was upal faktycznie daje sie we znaki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny klimat zdjęcia, na którym Misiak pędzi za ptakami :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przerażająca ta aktywność, dlatego od dzieci trzymam się z daleka - samo patrzenie na te wybuchy nieokiełznanej energii męczy mnie straszliwie:)
    Zwisam smętnie w tym upale;/

    OdpowiedzUsuń
  4. fotografowanie Misiaka przypomina łowy na dzikiego zwierza, np. wiewiórki:) równie trudno upolować!!

    OdpowiedzUsuń