Zgubiłam siebie..przecież ta żałosna chuda szkapina, obolała i zgorzkniała to nie ja..nie pamiętam siebie takiej. Ktoś mnie podmienił i zabrał moje prawdziwe ja, wesołe, zadziorne, trochę romantyczne i trochę cyniczne i gdzieś uwięził.
Te wszystkie kwiatki, kolorowe motylki, drobiazgi które mają sprawić normalność koło mnie..przestaje to zdawać egzamin.
Taki wekendowy kryzys.
31 marca 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
jeśli jest dołek, to musi też być górka. nie zapominaj o tym :)
OdpowiedzUsuńwłasnie zjezdżam z górki w dół..coraz szybciej.
OdpowiedzUsuńEh, to nic innego jak weekendowy kryzys. Minie, minie, zobaczysz - i znów będzie prosta wznosząca i słoneczna :) Wiadomo, że trudno zagłuszyć stres i zmartwienia. Ale trzeba próbować!
OdpowiedzUsuńProszę mi tutaj nie desperować moja miła El, tylko przygotować się do roli eksperckiej w moim przedsięwzięciu kronikarza Małopolski ;) Ludzie o duszy etnografa - takich mi właśnie potrzeba :)
Bardzo, bardzo ciepło Cię pozdrawiam!
El..wszyscy mamy takie zjazdy na wiosnę, raz lepiej, raz gorzej, raz atak paniki, a raz niczym nie uzasadnione poczucie szczęśliwości. Chorujesz, a choroba rzecz naturalna i każdego zmienia. Ja nawet w czasie kataru porafię się czasem rozpaść na kawałki, tak...w czasie zwykłego kataru. I zwykle wtedy własnie piszę coś na blogu, w ramach terapii. Uściskuję Cię mocno.
OdpowiedzUsuńBuziaki i uściski. To mija.
OdpowiedzUsuńoby minęło..
OdpowiedzUsuńel, glowa do gory! Wszystkie doly prosze zasypac i wiosenne kwiatki podziwiac i wchlaniac ich zapach.
OdpowiedzUsuńAparat w reke i do roboty:)
Pozdrawiam serdecznie i sloneczko przesylam:)
tak, wszystko będzie dobrze..
OdpowiedzUsuń