4 października 2011








A teraz kilka słów o pierwszej części urlopowej. Miejsce: okolice Jeziora Głuszyńskiego, miejscowość Orle. Najbliższy sklep, a nawet kilka, w Topólce. Noclegi w domku nad jeziorem, osób w tym domku kilka, pobyt nadzwyczaj udany. Okolica piękna i absolutnie mi nieznana, bo ja raczej górskie tereny lub pomorskie nawiedzam, a tu środek Polski, Kujawy. No więc wycieczka.
I kiedy tak łaziłam po tych okolicach, to wciąż mi sie pętały w umyśle słowa Mickiewicza, na przemian z ” Pana Tadeusza” z fragmentem sonetu "Bajdary"; czyli:
„przenoś moją duszę utęsknioną do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych szeroko nad błękitnem Niemnem rozciągnionych. Do tych pól malowanych zbożem rozmaitem ..”
#
„Lasy. doliny, głazy, w kolei, w natłoku
U nóg mych płyną, giną, jak fale potoku;
Chcę odurzyć się, upić tym wirem obrazów”
Takie to było wedrowanie :-))
Nie wędrowałam oczywiście sama, więc miałam, z kim sie podzielić wrażeniami. Teraz mogę dzielić sie wspomnieniami. Myślę, że mi wybaczycie nieco egzaltowaną formę opisu, ale tak właśnie wtedy to czułam i widząc obrazy, w myślach tak je sobie opisywałam. A potem prędziutko usiadłam na kamieniu i na małych karteczkach spisywałam to, co mi się w mózgu uroiło, żałując, że nie mam malutkiego i leciutkiego laptopa przy sobie.
Więc do rzeczy:
Pola malowane w barwy rozmaite, wzgórza doliny, potoki, oczka wodne zalotnie mrugające zieloną rzęsą, wabiące błękitnymi źrenicami.
Teren niebezpieczny dla nieświadomego wędrowca, ufnie wstępującego na pierwszą polną drogę, a droga jak jasna płowa wstążka, wijąc sie podstępnie, skręca za najbliższym wzgórzem, wciąga wędrowca, który musi, no musi zobaczyć, co jest za zakrętem, co widać z kolejnego wzgórka.. A widać sporo. Kolory udatnie podkreślają ukształtowanie terenu, złote pola rzepaku na przemian z płowymi połaciami zaoranej ziemi na łagodnych wzgórzach, obok zielona łąka z pasącymi sie krowami, łagodnie dochodzi do malowniczych jeziorek wśród drzew. Pola kukurydzy, już gotowej do zbiorów, błyszczącej i szeleszczącej w kolorze miedzi, ciągną się aż za horyzont.
A kiedy zaczynasz myśleć, ze czas by już powrócić i wzrok oszołomiony kierujesz ku północy, gdzie masz znaki zapamiętane i prowadzące do domu, nagle sie okazuje, że o nie, nie pójdziesz tędy, choć100 m od ciebie widać drogę, po której radośnie sobie idzie tubylec, bo oddziela cię od niej parów, nawet nie głęboki, ale mokry i wypełniony bagienną mazią. Tedy nie zostaje nic innego, jak wrócić z powrotem i znowu przejść kolorowe i szeleszczące pola kukurydzy, zanurzyć sie w złocistość rzepaku i wdychać ich bogaty miodny zapach i słuchać brzęczenia wrześniowych pszczół. A kilometrów nie ubywa, wręcz przeciwnie, zrywa sie wiatr i wieje prosto w twarz, jakby chciał mnie zepchnąć z prostej drogi i sypie piaskiem w oczy, co trudne nie jest, bo cała okolica na piachu stoi..
Do domu, jak można sie domyślić, dotarłam” na ostatnich nogach”, ledwie żywa, ale szczęśliwa..

5 komentarzy:

  1. Wonderful far landscapes in calm photographs - charmful nature. Regards Senna

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozmarzyłem się... Spokój, harmonia, piękno.

    OdpowiedzUsuń
  3. piękna nasza ziemia cała :)witam podróżniczkę i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię te klimaty, najbardziej podoba mi się to zdjęcie z połacią zieleni, gdzie drzewa przeglądają się w oczkach wodnych, a te z kolei z ciekawością obserwując świat. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń