4 września 2011

Droga na działkę

Działka. Spalona studnia i reszta pogorzeliska wśród kwiatów. Słychać brzęczenie pszczół..
*
Niedziela. słoneczna niedziela, niby taka sama jak inne niedziele, ale nie..jest inna, jest bardziej niedzielna. Jutro idę do pracy. Schowałam do plecaka świeżą herbatkę, bo ta co została w szufladzie, trochę jakby zwietrzała. Schowałam identyfikator. Musze pamiętać wieczorem i nastawić budzik. No i wstać ;-)
A co z niedzielą? Słońce, niebo, wiatr, gorąco. Poszłam z moją mam na naszą starą działkę. Pisałam kiedyś o działce? nie pamiętam. No to w skrócie. Działka była kilkanaście lat. Taka półdzika, choć były starania o legalizację kawałka gruntu i utworzenia ogródków działkowych. Wszyscy chcieli płacić czynsz miastu. Tylko że..okazało się że grunty były wywłaszczone po wojnie i legalni właściciele upomnieli się o swoje. A właścicieli było legion i trochę. Każdy z kawałeczkiem swojego. No i miasto oddało, a co mu tam. Właściciele po kilku szumnych akcjach typu: wynocha z mojego! przycichli, bo okazało się, że nikt nie ma zamiaru kupować od nich ziemi za ciężka forsę. Na budownictwo to się nie nadaje, bo to torf po bagienny, woda pół metra od powierzchni gruntu (inna sprawa, że na takim samym zbudowano ulicę do znikąd, a całkiem niedaleko budują stadion, niszcząc piękny park). No ale chodźmy dalej, bo w życiu nie dojdziemy na tą działkę! Taka półdzika działka nie pozwalała na inwestowanie, bo przecież nie było wiadomo kto i kiedy ją odbierze, więc tak sobie była i nic poza tym; stał tam drewniany podniszczony domek z komóreczką na narzędzia, ławka do odpoczynku, potężny pień do rąbania drewna i studnia, taka na korbę. Moja mam lubiła tam chodzić i coś tam sobie posiać i posadzić, trochę kwiatów tam było, malin..
Aż tu nagle, zupełnie bez powodu, jakaś swołocz spaliła nam działkę, gdzieś w marcu czy lutym nawet. Spalił się domek, spalił się pieniek, ławka..spaliły się drzewka. Ponoć ogień był tak wielki, że wezwano straż pożarną. Myślę, że bez benzyny lub czegoś podobnego się nie obeszło. Dziwne, że sąsiednie działki nie ucierpiały ani trochę i kwitną do dzisiaj. I teraz na naszej działce są malownicze ruiny i krzaki malin. Więc my dziś na te maliny. Nawet się uzbierało owoców co nieco. Kwiaty, głownie Kosmos i Rudbekia, rozlazły się gdzie mogły i żyją sobie do spółki z chwastami. Krzaki malin też sobie żyją i chyba mają ochotę się rozprzestrzenić. Niech sobie, w przyszłym roku będzie więcej owoców.
Żal mi się zrobiło działki na tym pogorzelisku, żal tego domku i ławeczki, czasem sobie tam siedziałam wieczorem, gapiłam sie w niebo poprzez liście winorośli i było mi fajnie. Zawsze to kawałek przeszłości..

8 komentarzy:

  1. Taaaaaaaaa... też mi dziś było bardziej niedzielnie niż zwykle:)

    OdpowiedzUsuń
  2. kurcze, te droge na działkę to już gdzieś widziałam...gdzies widziałam, na filmie animowanym, nie pamiętam tytułu...:(

    fakt teraz ta działka troche straszy...ale wspomnienia i studnia na korbkę, super!

    OdpowiedzUsuń
  3. działka:))) piekiełko mojego nastolactwa!

    OdpowiedzUsuń
  4. Czarny(w)Pieprz, trafiłaś w sedno!miałam podobne odczucia, jako nastolatka nienawidziłam działki!ale zal mi ze względu na moja mam, która ma duszę rolnika:)ja tam tylko czasem posiadywałam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też, ja też nienawidziłam! Ojciec mnie tam wiecznie gnał - plewić, zrywać fasolkę, podlewać. Ach, jaka byłam wściekła!
    A teraz? Chyba zwariowałam.

    No a jak tam w pracy było?

    OdpowiedzUsuń
  6. a ja z niedzieli nic nie mialam bo caly dzien gotowalam a fuj ;) ;) ale dzisiaj zjadlam prznajmniej pozadny obiad ugotowany przez siebie ;) ;) piekne na tych fotach tak zielono jeszcze

    OdpowiedzUsuń
  7. ja mam działkę przydomową . fajnie jest ,tylko jak trzeba wyrywać chwasty , to przychodzi do głowy jej likwidacja .. nie głowy, tylko działki :D jak było w pracy ?

    OdpowiedzUsuń