5 sierpnia 2011
wspomnienia part 2
Tu była mleczarnia..
A tu cukierki i korniszonki ;-))
Pożegnałam moją starą szkołę i stanęłam zastanawiając się co dalej. Wracać do tramwaju, czy może jednak pójść gdzieś jeszcze? Naprzeciw były znajome uliczki. Moja uliczka.. czyli teren walk Robin Hood'a i Zorro z niegodziwcami. Oczywiście mieliśmy łuki z giętkich witek i sznurkowe cięciwy. I szpady dla Zorro i niegodziwego kapitana. Nikt tylko nie chciał być sierżantem Garsija! ciekawe czemu? A w tym budynku na rogu, z zabitymi oknami, była mleczarnia i pamiętam jak mama posyłała mnie po śmietanę i czekoladową chałwę, krojoną z dużego bloku. Stawałam przed ladą ściskając w garści odliczone pieniążki, nos ledwie mi nad tą ladą wystawał..;-) Pani mleczarka nalewała śmietanę do butelki lub słoika, wybierając ją specjalną miarką z dużej bańki. Kupowało się na kwaterki-jedna kwaterka, dwie kwaterki to było pół litra gęstego, pachnącego płynu. Potem kroiła wielkim nożem płat chałwy i zawijała go w pergamin. Pergamin przesiąkał tłuszczem i robił się przeźroczysty, a chałwa była pyszna. Lubiłam chodzić do mleczarni, pachniało tam świeższymi serami i kwaśną śmietaną z bańki.. wracałam do domu ostrożnie niosąc cenny słoik ze śmietaną.
A tutaj, za zielonym płotkiem, był kiosk. Właściwie Kiosk. Miła i ładna pani, z jasnymi blond włosami, upiętymi w kok, sprzedawała niesamowite rzeczy. Pomijam w tym ziemniaki, buraki, pietruszki i inne takie nie interesujące towary. Ja wzdychałam do rzędu kolorowych słojów stojących na górnej półce. W każdym słoju, usypane jak stosy szlachetnych kamieni, pyszniły się cukierki. Ja kochałam cukierki o zapomnianej już nazwie, cukierki w kształcie kwadracików, przeźroczystych kwadracików w kolorze bursztynu. Kochałam je chyba najbardziej za kolor i przeźroczystość. Oprócz tego hitem były niepozorne cukierki ślazowe, uwielbiałam ich smak. No i wspaniałe landryny, słodko-kwaśne, w różnych kolorach, pokryte kolorowych cukrem pudrem, jak omszałe, barwne kamyki.
Uwielbiałam też zapach i smak ogórków kiszonych i nade wszystko malutkich, twardych korniszonów, mocno pachnących octem i przyprawami. Wydaje mi się, że za tym kioskiem był jakiś budynek..w każdym razie nie pamiętam tego komina w tle.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cha! a ja wiem gdzie to jest! jezdziłam tamtędy tramwajem 3, 13, 9 a jak mi coś odwaliło to z buta wracałam z Grzegórzeckiej albo Kopernika na Prokocim do akademika. A w tym niskim rozłożystym pożydowskim domku na rogu Wielickiej i Nowohuckiej kupowałam w okienku hamburgera albo hot doga. Ciekawe, czy istnieje jeszcze bazar Tandeta na Nowohuckiej?
OdpowiedzUsuńna wspominki Cię wzięło? Interesująco :)
OdpowiedzUsuńla Cucharacha-nie ma pojęcia, ale chyba istnieje
OdpowiedzUsuńMargo, mam czasem takie zachcianki;-))
Jak się czujesz Elficzka?
OdpowiedzUsuńprzyjemnie tak wracać wspomnieniami do dzieciństwa:)
OdpowiedzUsuńAleż Cię wzięło ;) ja do takich miejsc mam daleko... przeprowadziłam się i rzadko kiedy je oglądam... może to i dobrze... nie lubię melancholii...
OdpowiedzUsuńJak zdrowie / samopoczucie? :)
Moze dlatego pisze o dalekiej przeszłości, ze wole nie myśleć o teraźniejszości? zdrowie, no cóż..osłabienie, zmęczenie..kiedyś będzie lepiej.
OdpowiedzUsuńAż miło czytać, takie wspomnienia pewnie zostaną jeszcze na długo. Pozdrawiam serdecznie! :)
OdpowiedzUsuńJak to jest że najbardziej zapamiętuje się smaki?
OdpowiedzUsuńsmaki i kolory. i tęsknoty;-))
OdpowiedzUsuń:))) Ja bym prosiła więcej o takich śmietanach, cukierkach i paniach z kiosku z dużym kokiem!!!!
OdpowiedzUsuńel,dziekuje za wizyte u mnie na tym drugim blogu 'mam pytanie...'
OdpowiedzUsuńteraz zagladam z tego do Ciebie,bo ja tez fotograficznie:)
p.s.co do sukienki z plecami,to tez mysle,ze te plecy to photoshop;)
piekne wspomnienia! mam podobne:) ach,dziecinstwo...
trzeci kawałek wspomnień gotowy. Strasznie żałuje, ze moja rodzina dorosła nie robiła wtedy zdjęć..
OdpowiedzUsuń