4 sierpnia 2011

wspomnienia part 1

widok na dolinkę
mur getta

skałki
skała samobójców..
Zachciało mi się powrócić do wspomnień z dzieciństwa, a dzieciństwo moje trwało w zeszłym wieku i w dzielnicy Podgórze. Mieszkaliśmy w kamienicy naprzeciwko Krzemionek i dostojnej szkoły (Szkoła Ludowa, ul. Limanowskiego 62powstała około 1908 r. na dnie nieczynnego kamieniołomu. Na fasadzie w tympanonie, umieszczony jest herb Podgórza nadany miastu w 1808 r.. Na tyłach znajduje się zachowany fragment murów getta). jako dzieciak mocno samodzielny wypuszczałam się na dalekie wyprawy, właśnie na Krzemionki. Wychodzę z mojej uliczki prostopadłej do Limanowskiego. Po lewej cmentarz Podgórski, obok tzw. dolinka, budynek szkoły i po prawej, tuż przy wylocie ul. Rękawka wejście na Krzemionki. zależnie od nastroju, szłam w lewa lub prawa stronę. Dzisiaj wracając z Prokocimia, wysiadłam przy cmentarzu i na moment wróciłam do tamtych czasów. Właściwie to próbowałam wrócić, bo świat bardzo się zmienił przez lata. Dolinka była miejscem zabaw okolicznych dzieciaków. Tutaj odbywały się dzikie gonitwy, zbiórki harcerskie, obozy łowców złota i wilków..Tutaj były najwspanialsze tory saneczkowe, a wprawnym saneczkarzom udawało się nawet dojechać do samej ulicy! (Wtedy niewielki panował na niej ruch). Niewielki teren okolony wapiennymi skałami jawił się naszym rajem, był naszą prerią, Himalajami i co tam kto chciał.. Dzisiaj jest ogródek dziecięcy. Na fragmentach zachowanego muru getta tabliczka. Jako dziecko nie miałam o tym pojęcia. Getto? nic mi to nie mówiło.. Rozglądam się wokół, z aparatem w dłoniach wyglądam pewnie jak turystka, a nie jak ktoś kto powrócił. Skałki są takie niskie..a pamiętam że były wysokie. Wspinałam się na nie, nie było to bezpieczne. Szukałam dziś pewnej skalnej półki, niedużej płytkiej jaskini, gdzie "wcieliłam się" w jednego z poszukiwaczy złota po przeczytaniu trylogii Curwooda. Wlazłam tam w zimie, czepiając się zimnych oblodzonych skałek..nie pamiętam ile lat miałam. Niestety nie rozpoznałam tego miejsca. Wyszłam z dolinki, żegnana podejrzliwymi spojrzeniami mamuś i babć w dolince. Obeszłam szkołę. Chodziłam do tej szkoły kilka lat, póki nie wyprowadziliśmy się do innej dzielnicy. Za szkołą było spore podwórko, zamknięte potężną, wapienną skałą. Nazywana była skałą samobójców. Chodziły szeptane opowieści i jakiejś takiej, co rzuciła się w dół, ponoć z powodu nieszczęśliwej miłości..takie opowieści wywoływały w nas odpowiedni dreszczyk i patrzyliśmy w górę z czcią i lękiem, hen wysoko, gdzie kończyła się ściana pod samym niebem. Obecnie teren pod skałą ogrodzony jest niewysokim murkiem i mocno zarośnięty samosiejkami. Sama skała prawie niewidoczna przez prawdziwą dżunglę. I znowu to uczucie..przecież była taka wysoka! co jest u do licha, w końcu nie urosłam aż tak dużo!

7 komentarzy:

  1. O kurcze, moje ulubione miejsca w Krakowie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie i dziko całkiem

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne miejsca:))) Fakt, kiedyś wszystko było duże, a teraz jest przyciasne:(

    OdpowiedzUsuń
  4. Mielismy wiele szczescia dorastajac w takich czasach, w takich miejscach - kazdy ma chyba swoje niezwykle miejsca, dokad wraca sie powspominac beztroskie dziecinstwo.

    OdpowiedzUsuń
  5. Miło tak powspominać przechodząc śladami dawnych spacerów. Przy okazji przypomniałaś mi urocze fragmenty miasta w którym kiedyś mieszkałem przez blisko dekadę:)

    OdpowiedzUsuń
  6. a dzis następna część wycieczki!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawie się czyta.
    Piszesz małe, duże skałki a dla czytaczki ze Szczecina to prawdziwa egzotyka. SKAŁKI. U nas nie ma ;-)

    OdpowiedzUsuń