21 lutego 2011

takie tam..


Czasem mi sie to zdarza, czasem, patrzę na świat z dużym dystansem i z daleka. Patrzę na różne zjawiska przyrody, patrzę na rzeczy, patrzę na ludzi. I wtedy zauważam. Jeśli chodzi o zjawiska przyrody, to wywołują zwykle albo zachwyt albo grozę, albo cokolwiek i raczej jesteśmy obok siebie niż razem. Ale jeśli chodzi o świat zorganizowany obok mnie, to inna sprawa. Zauważam brzydotę, która jakoś normalnie mi umyka. Mogę 5 milionów razy przechodzić obok i nie zwrócić uwagi, a za 5 milionów pierwszym razem, nagle widzę. Widzę zacieki na kolorowych niegdyś ścianach, widzę liszaje na murze, odpadające płaty tynku kojarzące mi się z złuszczającą sie skórą. Widzę coraz większe zaniedbanie i brzydotę, zmęczenie materiału, brud, brud, wszechobecny brud..
Małe szare życie.. Widzę nowo powstające luksusowe budynki budowane tuż przy drodze szybkiego ruchu. Czy ktoś na prawdę chce tam mieszkać? Nie otwierać okien? Nosić stopery w uszach? Bo ja nie..
Z dystansem patrzę na ludzi. Szczególnie na znajomych. Patrzę na tych różnych, co ich znam od 10, co najmniej lat i sobie myślę: co ja tutaj robię??? co ja robię tu??? z nimi? I sama nie wiem, czy zawsze to tak wyglądało tylko ja patrzyłam oczyma zamkniętymi, czy oni się pozmieniali, czy to ja się zmieniłam.. w dodatku nie znam odpowiedzi na żadne z tych pytań. Ale wracając do tego „co ja tutaj robię”. Właściwie pod słowem „tutaj” jawią się słowa „z nimi, wśród nich”. I tego właśnie nie wiem. Bo patrząc z dystansem, spod zmrużonych powiek to co widzę? Widzę grupę ludzi w jakimś nieokreślonym wieku, bo biologicznie młodych, a psychicznie albo bardzo starych, albo bardzo szczeniackich. Widzę ludzi którzy miotają się i desperacko usiłują się wybić ponad innych im podobnych. Niektórzy podskakują i wyciągają ręce nad głowami kolegów. To, to ja! Krzyczą: ja jestem najlepsza/y, nie wszyscy kochają, mnie cenią, poza tym jestem śliczna/y, zgrabna/y, ładna/y, inni to idioci, moroni, nie są cool!
Inni kreują sie na niezastąpionych, przecież bez nich nic nie będzie działać, świat pracy padnie, nawet sikać nie mają kiedy. Nieustające polowanie na co? na stanowiska, kasę, wrażenia.. na facetów i facetki, na zabawę, życie musi być ciekawe, show must be..
sory, ja wymiękam, ich sposoby na życie nie są moimi, nawet nie wiem czy już, czy nigdy nie były? Więc od czasu do czasu zadaję sobie pytanie.. co ja tutaj do cholery robię? I dziwne, wciąż mam na to ochotę, ale w sumie nie robię nic, żeby się odciąć. Odsuwam sie tylko pomalutku, wciąż dalej i dalej..

15 komentarzy:

  1. lepiej bym tego nie ujęła .pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ech chyba zamieniam się na ciotkę-co-siedzi-na-kanapie-i-ma-za-złe..
    starzeje sie albo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Też tak miewam, a później okazuje się, ze jednak Ci ludzie też mają cele i marzenia. Może to tylko tak wygląda? Miłego!

    OdpowiedzUsuń
  4. wiem ze maja swoje cele i swoje marzenia, wiem ze mają swoje priorytety.ja ich ani nie ganię ani nie potępiam. Dziwie sie tylko sobie, że wciąż z nimi jestem, choć nam nie po drodze. Ja jestem z całkiem innego świata i nie pasuję.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ludzie zawsze mieli cele i marzenia, ale dopiero teraz siegaja po nie "po trupach" i to jest przykre. Ta cala epoka oparta na JA, dla MNIE i po MNIE chocby potop. To nie tylko Ty do tego nie pasujesz, na szczescie jest nas troche wiecej:)

    OdpowiedzUsuń
  6. dystans w życiu jest konieczny, a tym bardziej obserwacje z bocznej perspektywy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Taakkk....jak bym to ja pisała....nic dodać nic ująć.....
    ale wiesz co?, to jest nadwrażliwość, nerwy na wszystko i na wszystkich czasem bez powodu....
    czasem na pogode, czasem na domowników , na stojących w kolejce, na przystanku autobusowym gdzie kto silniejszy ten wchodzi....w głowie mi sie wtedy niecenzuralne słowa kotłują....
    Ładnie to wszystko ujęłaś, właśnie te myśli ja też mam i takie włąsnie "niepoukładane'....nie wiadomo kto winien i nie ma komu w gębę dać......
    ALE SPOKOJNIE KOCHANA!!!!!może jakaś hierbatka meliska?....

    OdpowiedzUsuń
  8. z racji gorącości charakteru (o którą mało kto mnie podejrzewa) odciełam się pewnego razu, zabierając torebkę, podpisując wypowiedzenie i wychodząc z uśmiechem... to była najlepsza moja akcja w życiu :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przed takimi o których piszesz staram się chronić nakładając bardzo grubą skorupę i odgrywać jakąś rolę. I panować nad sobą. A jak mi na głowę chcą wchodzić albo łokciem wypchnąć, staram się ich z głowy zrzucić a łokieć odbić.

    Moim wielkim szczęściem jest mój mały świat złożony z niewielkiej grupki prawdziwych przyjaciół, przy których niczego nie muszę udawać i rzeczywiście odpoczywam. No i pasje zajmujące czas, myśli, uwagę.

    Tak...jestem szczęściarą bo mam przy kim odpocząć od szczurzyzmu tego świata.

    OdpowiedzUsuń
  10. A jak odejdziesz jeszcze kawałek dalej to robi się już zupełnie ciekawie. Mam dokładnie tak samo. ;)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Po lekturze tego postu uświadomiłam sobie nagle jaką wspaniałą terapią było dołączenie do Was Blogowiczów:-) Nareszcie nie czuję się taka osamotniona:-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kameleon:-) niech Ci służy:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Czasem trzeba popatrzeć na własne życie z dystansu, żeby dostrzec potencjał, który może pomóc się nam zmienić! :)

    OdpowiedzUsuń