19 lutego 2011

takie tam

"łyżeczka z śniegiem" ; zobaczcie, po lewej prawdziwa śniegowa gwiazdka! a co po prawej?
a tutaj? tutaj widzę dwóch facetów w łodzi, albo czymś takim i jeźdźca naprzeciwko, albo może to jakiś zwierz z dużymi rogami?
Małe, okrągłe, czerwone w czapeczkach :-)
I jakoś tak ładnie biało-zielono.
Sobota jasna, czysta, bo w nocy spadł śnieg, jakoś tak cichutko i miękko. Tedy poszliśmy zrobić zdjęcia, ja mój aparat, a reszta rodziny spała, bo może to ostatni śnieg tej zimy?
Wyciszam się. Trochę na siłę, ale wyciszam się.
Zamówiłam sobie wisiorek z potężna magią obronną. Cieszę się z niego:)
Na razie jest tutaj
***
Codziennie rano, przed pracą, wpadam na krakowski plac targowy, Kleparz. Na Kleparzu, zwanym w skrócie pieszczotliwie „placem” kupić można wszystko. Dobrze mieć swoje kioski, swoje znajome sprzedawczynie i sprzedawców. Wczoraj o poranku nabrałam ochoty na jeden produkt cukierniczy, pod tajemniczą nazwą: „rodzynki z nalewki w czekoladzie” Poszłam więc do znajomego kioseczka z dobrymi rzeczami. Pani ważyła moje rodzynki (ciężkie bestie, na 10 deko niedużo tego wyszło), a obok przystanęła pani z innego stoiska. I zaczęły rozmowę, a ja czekając na towar, sobie słucham. Była to najkrótsza recenzja filmowa. Jedna pani drugiej pani opowiada o filmie.
"Wczoraj byłam, na Czarnym Łabędziu.."
" i co, i co?"
Pani jakoś się tak kryguje, ja płacę za rodzynki, podsłuchuję..
"niby smutny ten film, ale myśmy się śmiali"! wyrzuca wreszcie z siebie pani co była na filmie.
"A z czego, czego?" pyta druga pani
„A bo ona chciała taką jedną rolę, i tak się przejmowała i schizy dostała, jakieś widzenia miała..to myśmy się śmiali!"
Koniec zakupów w tym kioseczku, biorę skromniutki woreczek rodzynków, idę dalej. Jeszcze trochę owoców, mandarynki, gruszka jedna .. i prosto przed siebie, opuszczam Kleparz.
Po drodze spotkałam babuleńkę, co jakieś ciuchy sprzedawała z boku placu i rozmawiała z gołębiem. Babuleńka przycupnęła na murku, a gołąbek nastroszony, jakieś pół metra dalej, na chodniku. Gołąb był zmarznięty, przycupnął niedaleko babuleńki i było mu wszystko jedno. A ona koniecznie chciała od niego odpowiedzi na jedno pytanie: "I co? bedzies tak siedział kole mnie, bedzies tak se siedział..?" a gołąbek niestety nic..
Taką noteczkę sobie popełniłam wczoraj na fejsbuku, ale rozwinęłam ja nieco, poprawiłam błędy i będzie sobie na blogu. A co..

7 komentarzy:

  1. el ,Ty to masz oko, podoba ci się wszystko co jest miłe mojemu oku :D (ten wisior )u mnie śniegu nie ma, mróz jest. "dwóch panów w łódce nie licząc wielkiego robala:D też to widzę :) z gołębiami gadam na przystanku, wszędzie zachowują się podobnie, oczekują żarełka . czasami mam bułkę, rzucę , zimno trzeba pomagać :)
    a jadłaś śliwki i wiśnie z nalewki, pychota, nie? pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. piekne "makro" i rzeczywiscie dziala na wyobraznie:)
    dobroci w tym Krakowie sprzedaja:) tez bym chciala miec taki bazarek w zasiegu reki:)
    wisiorek na pewno bedzie dzialal:)

    OdpowiedzUsuń
  3. i to sa pytania na ktore niedostaje sie odpowiedzi :) :)fajnie taj poobserwowac bez wiekszych emocji :) :)

    OdpowiedzUsuń
  4. :)) Fajne te zdjęcia śniegowych gwiazdek, aż pozazdrościłam aparatu:)
    A na fejsboksiku przeoczyłam notkę, niestety.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdjecia jak zwykle, cudne i wisiorek bardzo mi sie podoba:)) tylko ta pani co to sie smiala na "Czarnym Labedziu" jakos mi nie lezy;))

    OdpowiedzUsuń
  6. Di:-) to czysty przypadek, jakbym szukała to bym nie trafiła. Np. szukam konika od wieków i nie znalazłam..
    wiśnie i śliwki z nalewki tak, ale bez czekolady..
    dziekuje miłe panie:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Śliczny wisiorek.

    OdpowiedzUsuń