2 lutego 2011

dawno, dawno temu..part I

Coś mnie wzięło na wspominki. Może, dlatego, że tak za bardzo nie mam o czym pisać, bo nie chce mi się na nic wyżalać, a w miarę spokojnie jest i lampeczka+świeczka wieczorem i czilautowa muzyka..
A może mnie wzięło, bo koleżanka z netu, pytała o początki naszej listy dyskusyjnej? Pewnikiem tak..
A było to dawno, dawno, ale nie najdawniej, bo są starsi ode mnie. Decyzja zainstalowania internetu w familii. Poprzedzona dyskusją i argumentami „na nie”, z mojej głównie strony, bo wiesz, dzieci będą siedzieć w internecie i tracić czas. Ale ówczesny małżonek podjął decyzję i już. I było. Tajemnicze coś, ustrojstwo o imieniu MODEM. I cały mechanizm dostania sie do interetu i hasła i klikania i próby łączenia do 10 razy.. I ten tajemniczy zaśpiew łączenia, pełen nadziei i nagle zrywany.. I od nowa..
Skrzynka pocztowa. Pierwsza. Najpierw rodzinna. Nie pamiętam nazwy, ale była skomplikowana. I hasło też było skomplikowane. A potem przyszła potrzeba skrzynek osobistych i nagle każdy zaczął mieć swoje hasło...
Następnym krokiem było zapisanie się na jakąś listę dyskusyjną. Listy były popularne wielce, bo tylko ściągało sie pocztę i już! Następowało rozłączanie modemu, bo rachunki!!!
Apetyt rośnie, więc pojawiła się sie opcja stałego łącza. Powstała sieć osiedlowa zorganizowana na osiedlu. Przyłączyliśmy się ochoczo. I nagle sie okazało, że świat internetu oferował mnóstwo wspaniałych dla mnie rzeczy! Odkryłam świat fotografii i po iluś tam oglądaniach zapragnęłam sama coś swojego pokazać. Pamiętam te mizerne skany z odbitek.. ech ;-)).
Odkrywałam coraz śmielej świat forumów i czatów. Moja pierwsza i w miarę stała przystań na następne kilka lat, to Zona http://www.sapkowski.abc.pl/. I pokój czatowy do rozmów dla miłośników. To były czasy.. ile dyskusji wtedy prowadziliśmy! ile wspaniałych pomysłów na opowiadania, filmy.. jak bardzo przeżywaliśmy powstawanie filmu o wiedźminie..
Nie liczył się inny status niż zaangażowanie, nic nie było ważne, wiek, pieniądze, polityka.. tylko umiejętność rozmowy albo choćby słuchania:)
Potem nastąpiły spotkania w realu, pierwsze nieśmiałe wspólne piwo, potem już, co tydzień... I spotkania w szerszym gronie, można rzec, ogólnokrajowe :-)
Cóż mogę powiedzieć.. okazało się, że nie dzieci wsiąkły w internet, tylko ja. Dziecka lubiły grać, podobnie jak mój małżonek. Mnie gry nie fascynowały, natomiast ludzie, portale fotograficzne, miejsca z grafiką komputerową, bardzo. A poznanie innego świata i innych ludzi, myślących podobnie jak ja, zmieniło w sposób znaczący moje życie. Ale o tym może kiedy indziej...

5 komentarzy:

  1. nie miała baba kłopotu kupiła komputer i zawirowało jej w łepetynie. do dnia dzisiejszego nie może dojść do ładu co, gdzie ,z kim i dlaczego :D to oczywiście o mnie. ogólnie jestem bardzo zadowolNiona :D
    są pewne minusy,ale to już inna sprawa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam te śpiew modemowy!!! O rany niby tak niedawno, a jaka technologiczna przepaść!

    OdpowiedzUsuń
  3. ja tego nie pamietam bo jak wchodzoly sieci osiedlowe to mnie juz w kraju nie bylo, a tu internet to bylo cos tak oczywisce jak chleb powszedni,ale nie powiem ze na poczatku wcoagalo i to bardzo teraz tez ,ale czasu mi jakos szkoda, bo i tak nie jestem w stanie wszystkiego wylapac ,i to mnie czasami denerwuje ze tyle czasu potrafi zjesc komputer :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To się człowiek o innych podobnych nadowiaduje :) Ściskam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. I to jest ta najlepsza strona Internetu, którą osobiście też sobie bardzo chwalę, i której uroki przeszły moje najśmielsze oczekiwania.
    Nie jedyna, bo są i inne, zdecydowanie negatywne, ale z pewnością jedyna, dla której warto być "online".
    :)
    Zawodzenie modemu budziło mnie co sobotę, gdy (wielce sceptyczny wówczas) małżonek zasiadał przed komputerem...
    :D

    OdpowiedzUsuń