7 stycznia 2011

wycieczka





Ostrzeżenie:
Teraz będą moje wspominki leśne, pisane potoczystym stylem, pełne opisów przyrody, więc czytacie to na własną odpowiedzialność!;-)
Las, las zimowy. Inny niż ten wiosenny, letni, jesienny. Las jest cichy, żadne ptaszę nie śpiewa, nie kracze, nic nie mąci wielkiej sennej ciszy. Las otulony śniegiem, milczący, nie szumi liśćmi, nie śpiewa..Śnieg w lesie po kolana. Puszysty i biały, normalnie biały śnieg! Ja, dziecko miasta, nie znam takiego śniegu, na drugi dzień miejski śnieg pokrywa czarny pył. Słońce migocze w białych lodowych kryształkach, Drobiny lodu przyczepione do gałęzi skrzą się aż oczy bolą, ale patrzyć nie przestają!Trafił się nam piękny dzień, jedyny chyba w całym urlopie, nie sory, w pierwszy dzień po przyjeździe było równie pięknie, choć mroźno.Teraz nie, było ciepło, słonecznie, powietrze takie lekkie..Niebo niebieskie, pod drzewami śnieg pokryty lodowymi płatkami, powstałymi z topniejącego od słońca śniegu, kolorowymi w blasku słońca.Pięknie to brzmi, ładnie wygląda na zdjęciach, ale chodzenie po tym śniegu! To było przeżycie! Jak już wspomniałam, śnieg był do kolan, no, moich kolan ;-)MS wielki i w dobrych butach szedł przodem, ja starłam się trafiać w jego ślady, ale tam gdzie kroki stawiał zbyt wielkie zapadałam się w śnieg J.Musiałam z konieczności patrzyć pod nogi, bo rozglądanie na boki groziło ugrzęźnięciem gdzieś i trudnościami z wydostaniem ze śniegowej jamy. :)Wyglądało to tak: kilkanaście metrów z wzrokiem wlepionym w ścieżkę śladów, przystanek i rozglądanie się po świecie, kilka zdjęć i dalszy marsz. Po 15 minutach zrobiło mi się ciepło, następna piętnastka to zdjęcie czapki i rękawiczek, potem rozpięcie kurtki.. Na szczęście w końcu dotarliśmy do przetartej drogi i dalszy marsz był łatwiejszy. Dzień styczniowy jest krótki, przeszliśmy więc, całą gamę kolorów od pełnego słońca, do zachodzącego słońca, kolorowego wieczoru i zupełnego zmierzchu. Spektakl został ubarwiony zwiewnymi smugami po samolotach, jak na zamówienie latających tam i tu.W końcu; niebo na nami granatowe, prawie czarne a drzewa, wciąż milczące w swoim zimowym śnie, utworzyły ciemną zwartą ścianę, natomiast śnieg, biały i skrzypiący, promieniował jasnym blaskiem. Czułam dziwną lekkość, jakby zanurzona w tym leśnym śnie, szłam sprężystym krokiem po srebrnej ścieżce. W końcu zrobiło się bardzo ciemno i trzeba było iść z latarkami. A światło latarek wydobywało z ciemności dziwaczne kształty, powiększając nierealność tego marszu. Na niebie zabłysła jasna gwiazdka, a może planeta?
Nigdy nie wiem, co tak pięknie świeci na zimowym niebie.
I takie mi zostały wspomnienia..
I mnóstwo zdjęć, które wrzucę na Picasę..
do następnego!!

6 komentarzy:

  1. ja podążałam za wami ,trafiałam na wasze ślady w śniegu :D a to wszystko dzięki dokładnemu opisowi. dziękuję za miłą wycieczkę :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Zima to wyjątkowa pora roku :)) Zazdroszczę takiego pięknego spaceru :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepiękne miejsca, aż miło popatrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mocne wrażenia. Prawdziwe życie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam kochani. Codzienność brudną szarą mgłą zajrzała mi do okna wagonu dzisiaj o poranku,w czasie powrotnej drogi. Juz koniec wolnych dni, kolorowych dni, dni z odrobiną szaleństwa..
    Wycieczkowe zdjęcia (link po prawej na górze stronki) przeszły do wspomnien i archiwum. Dziekuje tym wszystkim, co je obejrzeli i byli tym samym razem ze mną na wycieczce, jak Di :-)))
    Pod zdjęciami na Picassie można pisac komentarze, chętnie bym coś poczytała:-)

    OdpowiedzUsuń