10 stycznia 2011

**

Okno w przedziale, brudne, jak widać a za oknem smętny krajobraz zimowy...
Jakoś to wszystko nie tak..
Powroty są ciężkie. W pociągu było wyjątkowo czysto, w przedziale ciepło, skład niepełny, bo ze mną trzech pasażerów, nawet koja do spania dziwnie wygodna, ale nie mogłam zasnąć. Męczyłam się przez połowę drogi, zasnęłam ze zmęczenia koło 3 nad ranem. City przywitało mnie brudno szarą i deszczową aurą. Na osiedlu usłyszałam jazgot piły. A przed domem ekipa właśnie kończyła wycinanie DRZEWA. Drzewo pamiętało czas kiedy sprowadziliśmy się, a było to wieki temu. Byłam małym dziewczęciem. Krajobraz na naszym osiedlu był prawdziwie księżycowy, pełno gruzów, zwałów ziemi, błota..Mój tata i kilku całkiem nowych sąsiadów wzięli grabie, łopaty i mozolnie wyrównali teren. Ja, mój brat i reszta dzieciaków wynosiliśmy kamienie i cegły, kawałki żelbetonu, druty zbrojeniowe czyli wszystkie pozostałości po budowie. A potem sadziliśmy drzewka. To właśnie drzewo posadził mój tata i sąsiad z dołu. Drzewko rosło. Pewnego dnia rano, jak szłam do szkoły zobaczyłam sąsiada, jak ze smutkiem patrzył na cienki złamany pieniek. Nie poddał się. Po powrocie z lekcji zobaczyłam proste drzewko, zlamanie usztywnione deseczka, całość ładnie obandażowana. I drzewko odwdzięczyło się, złamanie zrosło, została tylko niewielka krzywizna na pniu. I drzewo wyrosło pięknie, z szumiąca koroną, sięgając na wysokość 4 piętra. A sąsiad przymocował do pnia budki dla szpaków.. Sąsiad nie żyje już kilkanaście lat, podobnie jak mój ojciec. A drzewo miało po kawałeczku ich dusz. Dziś drzewo umarło, a ktoś pewnie będzie miał zapas drew do kominka. Boli. Kurcze nawet nie spodziewałam się, że tak zaboli, kiedy stałam z plecakiem na plecach i łykałam łzy. Histeryczka, ot co..
Na stole w kuchni zawiadomienie o podwyżce czynszu. Wzięłam się w garść, cóż miałam zrobić. Podeszwa od zimowego buta się odkleiła. Zabrałam buty do szewca, w końcu mam dzień wolny. I cóż, szewc był zamknięty. No to usiadłam do komputera a niechętny dzień trwał dalej. Okazało się, że moje starsze programy Photoshop i Corel, sponsorowane przez życzliwą duszę, nie działają pod Win 7.
I jakoś tak łzawo i nieznośnie mi się zrobiło, że tylko wyć do księżyca. A księżyc złośliwie zasłonięty przez chmury.
I gałęzie i listki mi opadły..
Nic to. Jutro będzie normalny, kolejny dzień. W pracy, w domu i zagrodzie.

6 komentarzy:

  1. No nie zazdroszczę takiego dnia. Ciekawe czy mieli pozwolenie na ścięcie tego "starego" drzewa.

    Dzień pod górkę - jutro będzie z górki tego życzę. Spokojnego wieczoru.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiele łez musimy przełknąć wędrując przez życie...Ludzie i drzewa będą żyć w Twoich wspomnieniach. To najbezpieczniejsza kryjówka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo smutno mi się zrobiło :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Piekna historia drzewa, szkoda, ze taka smutna:((

    OdpowiedzUsuń
  5. płaczę ..na zewnątrz i do wewnątrz..po każdym drzewie, które wycinają ..nawet na działce..:) Serdeczności na dzisiaj :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wzruszająca historia...

    Co do Corela - mam ten sam irytujący problem. Photoshop póki co działa.

    OdpowiedzUsuń