Tutaj staliśmy dwie godziny, ładnie było, prawda?
Krajobraz przemysłowy
Zbliżamy się do Mysłowic..
Krajobraz księżycowy
Most na Motławie,Motławy rzeki granicznej, nie widać, szkoda.
A tutaj już nie wiem, zaczęliśmy szybciej jechać.
Rozbicie pourlopowe trwa. Nie muszę chyba nikomu tłumaczyć, ani udowadniać, że urlop dni wolne to takie odbicie od codzienności, więc powrót do niej jest niesamowicie trudny. Takie totalne załamanie, które zaczyna się już w pociągu, kiedy patrzę na coraz bardziej malejące sylwetki ukochanych ludzi, znikające na ciemnym peronie. A potem wjazd do miasta i taki niezbyt realny powrót do domu. Niby wszystko znane, a jakieś inne, puste...
Rzeczywistość;.. zamiast wieczornych pogaduszek i wspólnego oglądania filmów przy szklaneczce dobrego czerwonego, samotny wieczór filmowy przy dobrej herbacie. Zamiast wędrówek po puszczy, spacerów nad jeziorem, codzienne dreptanie do pracy i z powrotem. Zamiast fascynującej codziennej dyskusji gdzie pójdziemy i co będziemy robić, „pracowe” rozmowy i zarzuty, o coś tam, coś tam, o czym już dawno zapomniałam.. No dobrze. W skrócie: było cudownie. 600 fotografii czeka na przejrzenie, bo wcześniej nie było czasu. Powrót do domu to terapia szokowa. Pociąg spóźniony 3 godziny, stojący w #szczerym polu” na rozdzielni przed Katowicami. Zepsuła się maszyna ciągnąca. I nic. I czekamy. Pogoda była ładna, pociągi śmigały po prawej i lewej, my pijemy którąś kawę z herbatą za 5 zł. Współpasażerowie dzwonią po różnych instytucjach swoich i cudzych, w ramach pomocy dla tych, co komórek własnych nie mieli lub właśnie im padły. Taka piękna solidarność sie wytworzyła w tym wagonie :-))). Wreszcie ruszyliśmy, pociąg ruszył powoli, ociężale .. Obfotografowałam krajobraz przemysłowy, bo pociąg jechał bardzo wolno, co i rusz przystając.
No cóż powrót do domu.. Trochę się człowiek cieszy, trochę nie, taki popieprzony dzień i uczucia też popieprzone.
I poważna rozmowa wczoraj wieczór, rozmowa, której konsekwencje na pewno zmienią moje życie. Dziecko mnie poinformowało , że zamierza z wiosną się wyprowadzić. Niby normalne, niby powinno tak być, ale jakoś i głupio i straszno.. Moja mam, już wiekowa kobieta i prędzej czy później zostanę sama. Tak wiem, że samotność też dla ludzi. Ale nic nie poradzę na to, że teraz strach mnie ogarnia..
17 listopada 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
El- ludzie nie powinni być samotni. Nie żyjemy dla innych, ale przede wszystkim dla siebie. Nie bój się gdy najbliżsi odejdą. Tylko od Ciebie zależy, jak wykorzystasz to nowe doświadczenie życia nie dla innych, ale dla samej siebie.
OdpowiedzUsuńwitam po urlopiku :)
OdpowiedzUsuńEL,ale Ty jesteś silna kobieta , poradzisz sobie. dzieci zawsze będą pomocne i odwiedzą matulę. ja zostanę sama - SAMOTNA :(
Di, odwiedziny? nie o to chodzi, tylko o codzienność codzienną..
OdpowiedzUsuńcoś szybko się 'osadziłaś' w tej rzeczywistości..codziennej..Myślę, El, że matki tak już mają..i to odchodzenie dzieci z domu..każda przeżywa ..rozumiem Twój niepokój.Pamiętam taką chwilę, jak moja mama (gdy mój brat 'wyszedł' z domu) siedziała raniutko w kuchni i szlochała..mimo, że nie została sama..Ech..się mi też zebrało..
OdpowiedzUsuńNa pewno zrobiłaś fajne zdjęcia na urlopie..pokażesz? Pozdrawiam ciepło.A.
Powroty też są dobre :) no i uważaj z tym słowem "Samotność". Ono jest mocne... :)
OdpowiedzUsuńA czy ktoś z takim blogowym życiem może być samotny? :)
Udanej aklimatyzacji pourlopowej :)
lubię przemysłowe krajobrazy a do wyprowadzki dziecka przyzwyczajałam sie stopniowo, w czasie jego studiów... idzie przezyć:)
OdpowiedzUsuńWiem, wszystko wiem, już wczoraj wpadłam w nastrój, a co mi tam, jakoś przeżyję, będę miała kota, psa, komputer, ludzie żyją czyż nie?
OdpowiedzUsuńSpokojnie, taka kolej rzeczy, dziecka powinny opuszczać gniazdo. Zobaczymy jak to gładko pójdzie, jak dziecko sobie podliczy, czynsze, media, życie na własny rachunek. Niech żyje samodzielnie, jasne, będzie ok:-))