14 kwietnia 2010

codzienność niecodzienna


Strasznie dużo się dzieje. Emocje podgrzewane sięgają czasem do zenitu, poróżniają koleżeństwo w pracy, ludzi na ulicy, w domu, ba, nawet prastara niechęć między miastami odżyła. Boję się, że tragedia, śmierć zaczyna znikać pod natłokiem tych innych spraw, a rzeczywiste wymiary tego wydarzenia, stają sie coraz cieńsze i coraz bardziej przeźroczyste. Parę dni temu myślałam, nie, nie o politykach i pełnionych przez nich urzędach, ale o ludziach, o ich przerażeniu w oczekiwaniu na koniec, o strachu i zapewne też nadziei w oczekiwaniu na cud, bo przecież cuda się zdarzają... Polityka bierze górę. Coraz częściej mam ochotę uciec od tego, nie słyszeć, zatykam uszy słuchawkami a myśli zajmuję pracą, tym bardziej, że wymaga grzebania w archiwach. Przeglądam pożółkłe podniszczone kartki pamiętnika zony malarza, oglądam stare krzywo wycięte zdjęcia, podpisane syn, brat, mamusia.. Wyblakłe suszone kwiatki, zabezpieczone kalką lub plackiem z waty, kwiaty z ogrodu mamusi, nekrolog; śmierć męża.. A wszystko w normalnym zeszycie w linie, w twardych kartonowych okładkach, spuchniętym od dodatków. Zdjęcia i fragmenty listów, wklejone między kartki, kilka wycinków z gazet. Kawałek życia na poliniowanych kartkach.
Pozwala mi odwrócić uwagę od tego, co się dzieje dookoła i zapomnieć o czymś, z mojej prywaty, co wciąż uwiera i uwiera. Głupstwo takie, a boli, ale czyż nie najbardziej bolesna jest ranka od kolca, czy drzazgi pod paznokciem?
Wygłupiłam się jakby, otworzyłam niepotrzebnie przed kosmitą z innej planety, pamiętajcie nie wolno tego robić. Oni i tak nie zrozumieją nas ziemian, a może my dla nich jesteśmy tez alienami? Może na ten przykład z Wenus? I porozumienie między gatunkami jest niemożliwe, bo każdy gatunek nadaje na innych falach.. To by wiele tłumaczyło, ale też zwalniało z pewnej odpowiedzialności, bo ja nie jestem niczemu winien, mój gatunek nie rozumie, co twój gatunek miał na myśli..
No dobra, wracam do mojego malarza, to see you!
update.
15.04.2010.
Myslę, że pora zerwać stosunki dyplomatyczne z alienami. Tak dla własnego zdrowia psychicznego.

5 komentarzy:

  1. hm.
    to o kosmicie mnie mocno zastanowiło, bo ja i moja mama jesteśmy takimi kosmitkami...

    OdpowiedzUsuń
  2. O to, to! :) To chyba jedyna mądra decyzja. Na szczęście instynkt samozachowawczy się w nas kołacze.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń