Ostatni dzień. Słońce i zimny wiatr. Kawa w Europejskiej, odbicia miasta. Żegnam się z miastem, żegnam się z ludźmi. Smutno. Jak zwykle. Tym bardziej, że zapowiada się długa przerwa. Będziemy tęsknić do siebie wzajemnie? Ja będę.Na pocieszenie; udało mi się wreszcie zrobić zdjęcia schowka na buteleczki. ;-)
16 marca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
..aż zazdroszczę tej energii , zapału i udanych zdjęć , pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSchowek na buteleczki - mocna rzecz! :))
OdpowiedzUsuńDla mnie też zawsze najgorsze były chwile pożegnań. A schowek na buteleczki...kapitalne rzecz, Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPozegnania zawsze sa smutne, na ile czasu by sie nie opuszczalo swoich bliskich, ale nadzieja na powrot dodaje nam jednak energii :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
stres pourlopowy.stres pourlopowy.ajj...
OdpowiedzUsuńNo cóż, my belfry mamy lepiej...
OdpowiedzUsuńKawa jak kawa, a torta czekoladowego tam jadłaś? Najlepszy tort pod słońcem. "Czarny las" z Przegorzał jest dpiero na drugim miejscu :)
OdpowiedzUsuń