9 lutego 2010

chciejstwa

Pada śnieg. To dobrze, może zakryje ten brudny, stary. Choć niebo dalej pozostanie brudne, szare, ołowiane i jakby zbyt nisko wiszące nad głową. To tyle o dzisiejszym poranku. Wciąż jednak jest zima.
Wczoraj spotkałyśmy sie z kumpelą i pogadałyśmy chwilę o życiu i innych takich. Między innymi ważnymi sprawami, o świętach. Kumpela jest stanu wolnego, bez większych zobowiązań rodzinnych, tedy na Wielkanoc udaje się w góry, do niewielkiego pensjonatu, który serwuje nawet świąteczne śniadanie i inne atrakcje. Inna wspólna koleżanka nasza wyjeżdża do ciepłych krajów i będzie leżeć pod parasolem i pić drinki z malutkimi parasolkami. Jeszcze inne towarzystwo spotyka sie koleżeńsko i wyjeżdża wspólnie na kilka dni. I ja, mówię że zazdroszczę tym ludziom. Że też bym tak chciała, a nie spotykać sie z rodziną, z czego 80 % rodziny mam nie gdzieś. Spotykać tylko, dlatego że jest to rodzina? pfffff!.. mam cieplejsze relacje z koleżankami z pracy, nie mówiąc o tych znanych z netu. Ale cóż. Wiem, że moja mam byłaby bardzo urażona i nieszczęśliwa, więc cóż robić. jestem świątecznie rodzinna. Ale wracając do rozmowy. Kumpela pomilczała chwilkę, bawiąc się moim pendrajwem (no i gdzie żeś go nieszczęsna, odłożyła???) a potem powiedziała: wiesz, ręczę ci, że większość z tych szczęśliwych singli, wolałaby spędzić święta z swoja rodziną. Chcieliby mieć swoją drugą połówkę, jakieś dzieciątko, albo kilka, niż pić drinki pod palmami.
I tak się zadumałam nad tymi słowami.. czy zawsze tak jest, że pragnie się rzeczy innych niż te, co się ma? Mam proste włosy, zawsze chciałam mieć pięknie falujące, lub choćby kędzierzawe. A koleżanka z LO, właścicielka pięknych wijących sie włosów, prostowała je namiętnie. :-/
Poza tym, moje rzeczy złośliwie mi znikają. Dzisiaj juz poszukuję: mojego pendrajwa, zegarka, oraz witrażyka z Matką Boską i ważnym pokwitowaniem (wsadzone do jednej koperty). Zastanawiam się nad zakupem breloczków wydających głosy.
I czeka mnie znowu miła wizyta w miłym banku. Chyba jednak skasujemy to konto.

11 komentarzy:

  1. Chyba w naturze ludzkiej już tak jest. Tęsknimy za tym co inne. Czasem nie doceniamy tego co mamy.
    Ja musiałam kilka lat spędzić sama za granicą, bez bliskich, żeby docenić urok rodzinnych świąt, z tą całą nerwówką, dziwną atmosferą, może nawet małą kłótnia ... Teraz ciesze się że mam się z kim pokłócić :)
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  2. też myślę podobnie jak Gosia. mamy w sobie coś takiego, co nas gna naprzód ku jakimś nowym horyzontom, a gdy je osiagamy- widzimy następne - i tak w kółko. i to jest dobre, bo wyzwala w nas energię życiową i kreatywność, ale sek w tym, że niektórym ludziom zatruwa radość z tego, co mają. i wtedy już nie jest dobre.
    pozdrawiam ciepło, Elfko!

    OdpowiedzUsuń
  3. Małe i duże chciejstwa składają się na codzienność. A codzienność doceniamy jak coś nam ja zwichruje...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ludz to takie dziwne stworzenie, zawsze chce nie to co ma, tylko to co maja inni. Czasem warto sie zmusic do przystaniecia w tej pogoni aby dostrzec czego byc moze zazdroszcza nam inni.
    Wiem sama po sobie, zajelo mi to bardzo wiele lat i w sumie zabralo spory kawal zycia, zeby wreszcie nauczyc sie cieszyc tym co JA mam, co MNIE otacza. Ale jak sie juz nauczylam, to osiagnelam spokoj, nareszcie nigdzie nie gonie, potrafie stanac przed lustrem i powiedziec sobie "stardust calkiem fajna z ciebie kobita, nawet razam z prostymi wlosami i walkami tluszczu".

    OdpowiedzUsuń
  5. najtrudniejsza dla mnie rzecz: polubić samą siebie i pogodzic się z sobą. Ale jestem na dobrej drodze. Tak mi sie wydaje.Polubić siebie mimo tych wszystkich tęsknot i niespełnionych nadziei? Mimo tego, że wciąż chce byc gdzie indziej i kim innym? trudne, ale nie niemożliwe. howgh.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma:))) Najtrudniej pogodzić się z samym sobą.:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Trawa u sąsiada zawsze bardziej zielona ;).
    Miło przeczytać o "wiosennych świętach" gdy za oknem wciąż biało :). Ja Wielkanocy właściwie nie obchodzę. Jedyny akcent u mnie to bardziej uroczyste śniadanie w niedzielę wielkanocną. W tym roku będzie dziwnie bo nie ma już psa z którym zawsze się dzieliłam jajkiem :(.
    A z bankiem na szczęście nie muszę mieć żadnych osobistych kontaktów. Już od prawie 9 lat mam konto w mbanku :D - i święty spokój :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja tez kiedys nie lubialam takich swiat, ale teraz mam trojke dzieciakow i za nic bym nie oddala wspolnego spaceru z koszyczkiem do kosciola, czy wspolnego swiatecznego sniadania, mimo, ze trzeba sie niezle pomeczyc by je naszykowac.....a pod palmy zawsze mozna pojechac.

    OdpowiedzUsuń
  9. chcę- żeby mi się chciało chcieć.
    "nie chcem , ale muszem".
    w tej chwili - ani pod palmami ,ani z połówkami ,ani z dzieciakami.
    zdrowym być i więcej nic!

    OdpowiedzUsuń
  10. Z rodziną mam tak samo... także problem znam... a co do innych spraw :) to przecież każdy o czymś marzy :) coś by chciał zmienić... nic w tym dziwnego... więc się nie przejmuj :)

    A na gubienie rzeczy, proponuję większe skupienie :) gdzie odkładasz rzeczy itp :)

    OdpowiedzUsuń
  11. W tym roku pierwszy raz spedzilam Wigilie tylko z samcem i powiem szczerze, ze mi sie podobalo.
    Nie przepadamy zanadto ani za "swiatecznie rodzinna atmosfera", wiec moznosc zjedzenia barszczu z uszkami i wyciagniecia sie na kanapie byla bdb.
    Najchetniej w swieta nie robilabym nic, ot normalny obiad, bo nie czuje sie ani zwiazana religia, ani tradycja, ale samiec smeci.
    Sh.

    OdpowiedzUsuń