23 stycznia 2010

sobota, prawdziwy mróz

jestem!
e, nic fajnego..
tam też nic..

co ona je? same paskudztwa!
Polska jest pod wpływem wyżu znad Rosji. Pozostajemy w mroźnym powietrzu polarno-kontynentalnym.
Tak widzę na termometrze -16 celsjuszów, a po wyjściu czuje na twarzy mroźny wiatr. Czasem sypnie jakąś imitacją śniegu. Pod nogami skrzypią resztki śniegu, a każdy nieszczęśnik zmuszony do wyjścia na rześkie powietrze, otoczony jest osobistym mroźnym obłoczkiem pary. Mróz. Mróz, który nie jest taki straszny, kiedy wyjdzie się w ciepłym ubranku, z dużym zapasem ciepła w sobie. Mróz, który robi się straszny w nocy, kiedy mimo kaloryferów na full, siedzę w futrzakach na nogach i polarze, ogrzewając dłonie na kaloryferze lub tuląc je do kubka z ciepłą herbatą. Mróz, o którym słyszę w wiadomościach, czytam w newsach.. Taki mróz trudno sobie nawet wyobrazić. Tylko rozum podpowiada, ze to właśnie jest piekło.
Na razie świeci słoneczko, takie dziwne zimne słoneczko, ale jednak daje światło. Jest jasno i mimo wszystko bardziej radośnie. Ulice miasta są puste, nikt nie chodzi bez potrzeby. Nie ma turystów, przechodnie pomykają szybko i cicho, żadnym piesków, ptaszków.. Tylko śnieg skrzypi pod nogami. W takiej właśnie aurze przyszłam do pracy, na sobotni dyżur. Temperatura na moim poddaszu dość niska. Okienka zamarznięte. Na powitanie odwiedził mnie kot Hipolit, zlustrował biuro, przeszedł się po komodach i stołach, popatrzył chwile przez okno. Sprawdził, co mam w plecaku, wsadził nos do torebek ze śniadaniem i z gracją oraz dużą obojętnością, wymaszerował z pokoju. A ja latałam za nim z aparatem, z nadzieją, że zatrzyma się na kilka sekund, aby wyszło zdjęcie i nie było od razu rozmazane. Tak, speed w wykonaniu kotów jest niesamowity. Dopiero aparat rejestruje ich ruchy, które normalnie umykają oku, na podglądzie widzę niewyraźną smugę, jak to? Przecież on wcale się nie poruszył..
Powinnam nosić kabelek do aparatu. Albo, chociaż czytnik.
Kilka zdjęć, mam nadzieję jednak wrzucić wieczorem.
A teraz herbatka i poczytamy o windowsach 7. Może się czegoś nauczymy! (niczego się nie nauczyliśmy, ale kiedyś się nauczymy)
Czas się dłuży. Zimno.

3 komentarze:

  1. Cholera :) jak ja nie cierpię zimna!!!!!! Mrozu... też. Choć mam kolegę o nazwisku "Mróz" i jego nie nie cierpię :)

    Ja się za kawkę zabieram :) i ciasteczka!

    OdpowiedzUsuń
  2. ...kiedys przylecialam do PL jak u nas bylo +10 C a w moim Poznaniu -20 w dzien....szok termiczny gwarantowany...oddychac prawie nie moglam :) Trzymaj sie CIEPLO! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Trochę jednak grzało to słoneczko - jak wyszedłem z lasu i wdrapałem się na górkę to zrobiło trochę cieplej, czuć było różnicę szczególnie na twarzy :)

    OdpowiedzUsuń